Wpadł jak strzała i od wejścia wymachiwał czymś krzycząc… mam dla ciebie cacuszko droga bibliotekarko! Cały Zbyszek – pomyślałam… mój kolega, który czasami zaskakuje mnie takimi oto literackimi perełkami. Tym razem to było naprawdę „maleństwo”, które wypatrzył w jakimś antykwariacie i jak tylko wygrzebał je ze stosu zapomnianych książek, pomyślał
o mnie… ale miło!
Księga, książka, książeczka w serii Miniaturka, wydana (1987) przez Stowarzyszenie Księgarzy Polskich, to zbiór aforyzmów o książkach, opatrzona graficznymi sygnetami drukarskimi i drzeworytami. Takie mini-mini, a dało mi tyle radości, no i pretekst do napisania tego tekstu, akurat w kwietniu, w którym mamy bogate literackie kalendarium, no i w ogóle kojarzy nam się z książką, przynajmniej tym czytającym. A dlaczego kwiecień jest literacki? No bo mamy Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci (2.04), Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich (23.04), w Małopolsce obchodzimy Małopolskie Dni Książki Książka i Róża (23-24.04), a w świecie wtedy właśnie przyznawane są Nagrody Pulitzera – również w dziedzinie literatury pięknej. W kwietniu nie brakuje oczywiście literackich rocznic narodzin lub śmierci wybitnych pisarzy, jak chociażby: Mikołaj Gogol, Hans Christian Andersen, Milan Kundera, Emil Zola, Samuel Beckett, Juliusz Słowacki, Karen Blixen, Gabriel García Márquez, Vladimir Nabokow, Tadeusz Różewicz i wielu, wielu innych.
Pisarz stwarza wizję życia. Czytelnik może ją przyjąć lub odrzucić, pokochać lub znienawidzieć. Jedna obojętność niesie książce śmierć – Jerzy Andrzejewski… jakże prosto i mądrze powiedziane już na pierwszej stronicy podarowanej mi miniaturki… obojętność wobec książki – coś strasznego. Jakie to bezduszne, okropne i smutne – być obojętnym wobec książek, mieć je w nosie i tak po prostu nie czytać, a są przecież i tacy! Jako „etatowa” wręcz czytaczka-maniaczka pomyślałam sobie, że do głowy nigdy mi nie przyszło, że można nie czytać a zadanie pytania – dlaczego właściwie warto czytać? – jest wręcz absurdalne. Gdyby ktoś mnie o to zapytał, najpierw bym się zdumiała, że można się zastanawiać w tym temacie w ogóle, a następnie wystrzeliłabym jak z karabinku całą serię… czytanie jest dla mnie jak powietrze, utrzymuje w normie moją formę mózgową, dając mi przy tym poczucie, że dopadną mnie ani Alzheimer ani demencja, odstresowywuje mnie, bywa, że inspiruje, pobudza do działania, wzbogaca językowo, rozwija, poszerza mój światopogląd i wiedzę, leczy moją duszę… mało? Mogę tak długo jeszcze, ale czy warto? Szkoda mi czasu na abnegatów i sceptyków książkowych. To tak, jakbym przekonywała antyszpinakowca – do jedzenia szpinaku, a antyszczepionkowca – do zaszczepienia się. Jeden niech wcina sałatę, a drugi niech choruje! To się nazywa wybór.
Nie ma dobrych książek dla głupca; możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu – Denis Diderot. Z czytaczem takim jak ja, czyli poszukującym… rozmowa na ten temat – to co innego. Rozwijać możemy nieustannie te kwestie… nauczono mnie czytać w szkole i w rodzinie, mam poczucie nobilitacji społecznej – tej zdrowej nobilitacji, fajnie się czuję z tym, że na chwilę staję się kimś innym…i po prostu – bo lubię. A jak coś lubię – to stosuję… tak mam od lat i na Amen.
Istnieje książka–chleb, książka-wino i książka-skrzydła – Eliza Orzeszkowa… i tak sobie od dziecka czytam swoją miarą i swoim tempem. Mam swój gust, na siłę nie czytam czegoś, czego nie rozumiem lub co jest dla mnie za trudne… i nie wstydzę się tego. W temacie np. metafizyki jestem „noga”, to samo w innych dziedzinach, ale zawsze z wielką przyjemnością słucham ludzi mądrych i ze znajomością tematów mi obcych. Wtedy mam poczucie nauki i to mnie wzbogaca.
Izba bez książek jest ciałem bez duszy – Marcus Tulius Cicero… dlatego absolutnie w każdym pomieszczeniu w moim domu jest książka. Wcale nie zmyślam. Książki mają stałe miejsce w biblioteczce, ale też pomieszkują raz w sypialni, raz w salonie, kuchni, bywa, że w łazience, na tarasie, na hamaku, na trawie…i w piwnicy gdzie spokojnie przeczekują w kartonach. Nawet nie wiem na co czekają, tak po prostu, bo nie mam sumienia się ich pozbyć. Zresztą z sentymentem przypominam sobie z dzieciństwa, jak buszowałam po strychu w moim rodzinnym domu i z wypiekami na twarzy odkrywałam jakieś stare, zapomniane książki w zakurzonych pudłach i czytałam je przy zapachu siana w kącie… ale czasy… miód na serce!
Pracować umysłem i piórem, pracować szlachetnie – to jedna z najpiękniejszych form czynu – Aleksander Dumas… dlatego strasznie, ale to strasznie zazdroszczę pisarzom. Piękne zdania, cudownie skonstruowane dialogi, poetyckie, zapierające dech w piersiach opisy… warsztat, który posiadają… chciałabym kiedyś napisać powieść. Tyle i po prostu.
Ginęły państwa, społeczeństwa, plemiona i narody, a książka pozostawała. Rosła ona i rozwijała się razem z postępem ludzkości – Aleksander Hercen… i chociaż odczuwam taką tęsknotę za pospolitym ruszeniem w stronę narodowego czytania i mam żal, że coraz częściej obraz i skrót zastępuje słowo, to jednak wierzę w siłę i moc książki. Naiwne? Może.. ale wolę być naiwna niż nieoczytana. W ogóle to trochę irracjonalne pytanie dlaczego powinno się czytać? Z całą pewnością wiem dlaczego ja czytam? Co Państwu powyżej opowiedziałam z nadzieją, że jest nas więcej…
Co dalej? To nie tylko, czy się oni w końcu pobiorą? Czy szczęśliwi? To jest przedłużenie słowa w dzieje – Mieczysław Jastrun.
Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza nr 4/2021