60. rocznica śmierci Władysława Broniewskiego

Poeta wielokrotnie zapomniany

Jego nazwisko jest słynne, lecz twórczość należy do mniej znanych w historii polskiej literatury. Zawsze coś stało na przeszkodzie jego poezji. W swoim życiu stanął wobec wszystkich największych wyzwań XX wieku, za co płacił wielką cenę (słowa biografa Władysława Broniewskiego, Mariusza Urbanka).

60 lat temu, 10 lutego 1962 roku, zmarł poeta i żołnierz Władysław Broniewski. Był twórcą poezji rewolucyjnej, liryków miłosnych oraz trenów, a także tłumaczem. Służył w Legionach Polskich i bił się w wojnie polsko-bolszewickiej, we wrześniu 1939 roku przez chwilę był żołnierzem Wojska Polskiego, potem wstąpił do armii Andersa. Był więźniem politycznym kilku krajów – najpierw internowali go Niemcy (1917), później aresztowała Polska (1931), na końcu zaś wolności pozbawiło go ZSRR (1940-1942).

Był ideowym komunistą, piewcą nowej powojennej Polski, ale nigdy nie zachłysnął się Związkiem Radzieckim i często występował przeciw niemu. To jeden z powodów, dla którego zarówno w II RP, jak i w PRL cenzurowano część jego dorobku. Z kolei po 1989 roku Broniewski jako czołowy poeta poprzedniego ustroju niemal zniknął ze szkół i z przestrzeni publicznej.

„Władysław Broniewski nigdy nie wyparł się żadnego etapu swego życia. To inni uzurpowali sobie prawo decydowania o tym, które z jego utworów nadają się, by przedstawić je czytelnikom, a które nie” – napisał Mariusz Urbanek, autor biografii „Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, a także redaktor wyboru poezji Broniewskiego „Wierszem przez życie”.

Mariola Pryzwan, autorka opracowania tomu „W słowach jestem wszędzie… Wspomnienia o Władysławie Broniewskim”, zauważyła, że jest co najmniej czterech poetów Broniewskich. – Jest Broniewski tragiczny, czyli wiersze do Anki i o Ance. Jest Broniewski liryczny, czyli wiersze o Marii. Trzeci Broniewski to piewca Mazowsza i Wisły, jego małej ojczyzny. Jest wreszcie Broniewski-rewolucjonista, żołnierz-tułacz, autor wierszy pisanych w czasie II wojny światowej w Rosji i Palestynie. To przepiękny Broniewski, płaczący – mówiła w 2011 roku.

 – To człowiek o wielokrotnie „połamanej” biografii – dodał Mariusz Urbanek. – W swoim życiu stanął wobec wszystkich największych wyzwań XX wieku, za co płacił wielką cenę. Był jednym z najbardziej „skłamanych” poetów PRL-u, gdyż odebrano mu część życiorysu, uczyniono zeń funkcjonariusza frontu ideologicznego – powiedział.

Urodził się 17 grudnia 1897 roku w Płocku, zmarł 10 lutego 1962 roku w Warszawie. Pomiędzy tymi datami dłużej lub krócej przebywał w najróżniejszych częściach świata – we Lwowie, w Moskwie, w Palestynie, w Zurychu. W 1955 roku w Polskim Radiu przyznał jednak, że w gruncie rzeczy nigdy nie opuścił ojczyzny, której symbolem jest dla niego najdłuższa polska rzeka.

– Nad Wisłą się urodziłem, tam minęło moje dzieciństwo, moja młodość, i tam chciałbym dobiec do końca mych lat – słyszymy w nagraniu archiwalnym. – Nawet wtedy, gdy byłem na obczyźnie i jeździłem łódką po obcych wodach, wspominałem Wisłę i Płock, który jest moim rodzinnym miastem i który bardzo kocham. Zwiedziłem kawał świata, ale zawsze bliższe mi były wierzby nad Wisłą, niż palmy nad Jordanem lub Eufratem. Dla mnie piasek wiślany, topole, wierzby, sosny uczuciowo znaczą tyle, co matka, córka – powiedział.

Rzeka stała się również tłem jednej z największych tragedii w życiu Władysława Broniewskiego. Na początku lat 50 poeta zaczął pracę nad poematem „Wisła”, a jego córka Joanna, zwana „Anką”, we współpracy z ojcem rozpoczęła zdjęcia do filmu o tej rzece. Produkcja nigdy nie została ukończona. 1 września 1954 roku kobietę znaleziono martwą w warszawskim mieszkaniu. Zatruła się gazem. – Rok temu zmarła mi córka. Z nią jeździłem wzdłuż Wisły i Wisłą. Ja pisałem poemat, ona tworzyła film. Bardzo kochałem i kocham moją córkę. Było jej na imię Joanna. A po śmierci nazwę ją Wisłą – mówił Władysław Broniewski.

Twórcza aktywność Broniewskiego trwała około 40 lat, w czasie których poeta zawarł liczne literackie przyjaźnie. Jednym z jego najbliższych kolegów po piórze był Antoni Słonimski, który w 1972 roku tak wspominał autora „Bagnetu na broń”:

– Mało ludzi wie, że Broniewski był na etacie „Wiadomości Literackich”. Siedział na górze w redakcji i robił korekty. Był uroczym człowiekiem – opowiadał. – Zawsze bardzo ceniłem go jako poetę. To był poeta-liryk. Miał tak nastawiony głos liryczny, jak urodzony tenor. To, co pisał, było wzruszające. Różniliśmy się czasem poglądami, ale przyjaźniliśmy się całe życie – dodał.

Mimo wielu dramatycznych doświadczeń Władysława Broniewskiego nie opuszczał humor, o czym także przypomniał Antoni Słonimski. – Broniewski miał to, co ja niestety mam, że źle sypiał, a wtedy wieczorami i w nocy telefonował do przyjaciół – wspominał. – Często dzwonił do mnie i mówił: „przeczytam ci mój wiersz”. Wtedy wyłączałem telefon. Czasem próbował mnie łapać, mówiąc: „Antek, przeczytam ci twój wiersz!”. Ja mu na to: „nie ma głupich, przeczytasz jeden mój, a trzy swoje. Bo ty świnia jesteś!”. Odpowiadał: „wiem. Dobranoc” – śmiał się Słonimski.

Scroll to Top