- Powrót Wilczej Skóry
Na pewno jesteście ciekawi, dlaczego wujek Myszki chciał, żeby żona zbója Bimbalona nigdy nie wracała w te strony. Otóż Wilcza Skóra – bo tak się nazywała mama trzech sióstr i Krzyni – była kimś bardzo niezwykłym. Gdybyście ją zobaczyli siedzącą na ławeczce przed domem i czeszącą swoje długie szare włosy, uśmiechniętą i spokojną, pomyślelibyście sobie może: “Jaka miła, ładna pani”. Ale gdybyście ją zobaczyli o północy przy księżycu w pełni, wcale byście jej nie poznali. Zamiast tej miłej szarowłosej mamy spotkalibyście dziką wilczycę groźnie szczerzącą kły i wyjącą w niebo. Tak, Wilcza Skóra była wilkołakiem. Podczas nowiu była zupełnie normalną mamą i żoną, gospodynią bimbalonowej jaskini. Ale wraz z księżycem, powiększającym się co noc aż do pełni, stopniowo zmieniała się w wilczycę. Na kilka dni w miesiącu, gdy księżyc był naprawdę duży, musiała uciekać do lasu, ponieważ robiła się całkiem dzika. Nigdy nikomu nie wyrządziła żadnej krzywdy, ale wszyscy, którzy wiedzieli o jej przeobrażeniach, bardzo się jej bali. Wilcza Skóra nie chciała też pokazywać się w takim stanie dzieciom, bała się, że je wystraszy na zawsze. Gdy zbój Bimbalon zobaczył ją po raz pierwszy, jak stała w wysokiej trawie z rozwianym włosem i szczerzyła swoje bieluśkie wilcze zęby, rzucił jej całkiem nieplanowane słynne spojrzenie i od tej chwili zapałali do siebie wielką, gorącą miłością. Jak się możecie domyślać życie zbója olbrzyma i kobiety wilkołaka z czwórką dzieci nie było wcale łatwe. Ale kto powiedział, że w życiu ma być łatwo? Lepiej wspinać się stromo pod górę u boku ukochanej lub ukochanego, niż iść równą drogą samemu. Ot co.
Tak się akurat złożyło, że tego dnia, kiedy to Myszka zawitała do zbójeckiej jaskini, Wilcza Skóra przebyła już większość drogi powrotnej i prawie całkiem zrzuciła wilczą sierść. I było tak, że gdy tylko myśliwy z kłusownikiem zniknęli, a drzwi do jaskini zatrzasnęły się tak głośno, jak bardzo zły był zbój Bimbalon, to z drugiej strony lasu pojawiła się kobieca postać w długim czarnym płaszczu przemoczona do suchej nitki. Z jeszcze obrośniętego delikatnie futrem nosa, trochę jeszcze przypominającego wilczy pysk, ściekała woda, a pod kapturem błyszczały czarne oczy. Pokręciła się chwilę przy jaskini, zajrzała pod swoje ulubione krzaczki i kępy paproci, zawyła cienko ostatni raz unosząc twarz do chmur i weszła do środka. Rodzina nie zauważyła jej od razu. Zbój Bimbalon chodził w tę i z powrotem po kuchni z nosem spuszczonym na kwintę.
– Coś trzeba zrobić – mówiła Kalina, która siedziała ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i marsem na czole – co to za ludzie okropni!
– Ja nie rozumiem dlaczego są tacy, którzy chcą robić źle – Lijka wydawała się być naprawdę zdumiona.
– Krzynia, zajmij się chwilę sobą. My tu mamy teraz ważne sprawy – Jagoda niecierpliwie posadziła braciszka w wysokim krzesełku – Ech, szkoda, że nie ma mamy… – westchnęła.
– Jestem już – spokojnie powiedziała półgłosem Wilcza Skóra, która stała w cieniu przy drzwiach do kuchni i patrzyła na wszystkich ze szczęśliwym błyskiem w oczach.
– Mamo! Mamo, mamo! – wszystkie dzieci podbiegły do drzwi i wtuliły się w mokry płaszcz, pachnący lasem i wiatrem.
– Kochana, jesteś nareszcie. Za każdym razem brakuje cię bardziej – zamruczał zbój Bimbalon i uściskał mocno całą swoją rodzinę. Tylko Myszka stała z boku i patrzyła z lekką zazdrością na tę wzruszającą scenę. Aż łezka zakręciła się jej w oku. Bo przecież jej rodzice byli gdzieś, nie wiadomo gdzie, z nie wiadomo jaką chorobą. I Myszka nie miała pojęcia kiedy ich znowu zobaczy…
Wilcza Skóra usiadła przy ciepłym piecu i rozpuściła długie szare włosy. Czesząc je zaczęła opowiadać gdzie była. Ale szybko zauważyła, że wszyscy są jacyś markotni.
– No dobrze. Moje historie mogą poczekać. Od razu widać, że coś jest nie tak. Co się stało?
Wtedy wszyscy usiedli przy stole, podparli głowy rękami i opowiedzieli Wilczej Skórze całą historię od początku do końca.
– No tak… nie jest dobrze – powiedziała Wilcza Skóra z namysłem – trzeba jakoś to powstrzymać, zanim będzie za późno. Ale co tu poradzić na wyrok urzędników? Prędzej czy później nas dopadną, w najlepszym razie będą nas nękać, aż w końcu wyprowadzimy się dla świętego spokoju… Co tu robić?
Katarzyna Kloska / Oddział dla Dzieci