Urodził się 120 lat temu...
Dzisiaj, 12 listopada, mija 120. rocznica narodzin Jana Marcina Szancera.
Jan Marcin Szancer – grafik, rysownik, scenograf, kostiumograf, znany głównie jako ilustrator książek dla dzieci, stały współpracownik Jana Brzechwy. Profesor warszawskiej ASP. Urodził się 12 listopada 1902 roku w Krakowie, zmarł 21 marca 1973 roku w Warszawie.
Jego rysunki przeszły do kanonu literatury dziecięcej. Jeden z najwybitniejszych polskich rysowników XX wieku, nazywany „królem ilustratorów” czy „malarzem dziecięcych marzeń”, zasłynął jako ilustrator ok. 300 książek. Są wśród nich: „Akademia pana Kleksa”, „O Janku, co psom szył buty”, „Pinokio”, „Pan kotek był chory”, „O krasnoludkach i o sierotce Marysi”, „Brzechwa dzieciom”, „Lokomotywa”, „Rzepka”, „Ptasie radio”, „Dziadek do orzechów”, „Baśnie” Andersena, „Miś Paddington”, „Przygody Tomka Sawyera”. Dla dorosłych zilustrował „Bajki” i „Satyry” Ignacego Krasickiego, „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, Trylogię Henryka Sienkiewicza, książki Amicisa, Collodiego, Cervantesa, Haška, Edith Nesbit, Puszkina, Swifta, Twaina.
Przyszły mistrz ilustracji książkowej pochodził z wpływowej żydowskiej rodziny, której przedstawicieli można odnaleźć w sferach nauki, biznesu czy polityki – o ich propolskim nastawieniu świadczy choćby zmiana pisowni nazwiska na swojskie „Sz”. Jan Marcin, syn Edwarda Szancera i Stanisławy z Pierackich, był najmłodszym dzieckiem w rodzinie. W swojej wspomnieniowej książce „Curriculum vitae” przedstawił ją tak: „ojciec – matematyk roztargniony, matka – piękna jak Anna Jagiellonka z portretu Matejki. Dwaj bracia i siostra. Ja byłem tym trzecim bratem, o którym mówiło się, że powinien zostać aptekarzem”.
Na ubolewania rodziców, co z niego wyrośnie, skoro tak często wagaruje i słabo przykłada się do nauki, Jan Marcin miał jedną jedyną odpowiedź: „będę malarzem”.
Ojciec obwieścił mu, że kiedy w rękach będzie miał zawód, może sobie malować, ile mu się spodoba. Tymczasem na czas wakacji wysłał go do dalekiego krewnego, aby go nieco zdyscyplinował, wprowadzając w tajniki farmacji.
Od pierwszego dnia zsyłki do apteki w Kańczudze koło Przeworska młody Szancer nabrał „nieprzepartego wstrętu” do farmakologicznych zapachów. Dawał za to upust fantazji: „Proszki mieszałem, dobierając je według kolorów. Opłatki gniotłem w palcach, kształtując z nich nieforemne kule”. Wiele lat później zainspiruje to Jana Brzechwę do wykorzystania podobnego motywu na kartach swojego cyklu baśniowego z panem Kleksem, w rysunku postaci wzorowanym zresztą na Franciszku Fiszerze.
Niedługo później Szancer zaczął pobierać naukę rysunku od Leonarda Stroynowskiego, sublokatora rodziców, spłacającego im w ten sposób zaległy czynsz. Ubożejący malarz okazał się skutecznym pedagogiem, młodego kandydata na artystę nauczył zasad perspektywy i prawideł funkcjonowania ludzkiej anatomii. Pierwszą modelkę Jan Marcin znalazł w mamie.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim zaczął studiować historię. Wkrótce jednak, wbrew oczekiwaniom rodziców, trafił do pracowni Józefa Mehoffera i Karola Frycza w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych (1920–1926). Równocześnie uczył się w szkole dramatycznej Mariana Jednowskiego i Zygmunta Nowakowskiego (1920–1921), jednak występy na scenie utrudniała mu trema, dlatego grywał jedynie epizody.
Wyznaczono mi w Pałacu Sztuki dwie maleńkie salki z bocznym światłem. Stłoczyłem najciaśniej, jak to było tylko możliwe, prace z okresu kilku lat. Różne formatem, techniką i rodzajem. Były rysunki węglem z okresu „gigantów”, nadnaturalnej wielkości głowy Bolesława Śmiałego i Szalonego Orlanda, a obok nich szereg portretów bliższej i dalszej rodziny malowanych olejem. Były szkice z podróży i pejzaże, studia aktów i wreszcie ilustracje z bajek.
Sukces wystawy był umiarkowany. Kiedy rozżalony jej przyjęciem poskarżył się Xaweremu Dunikowskiemu, mistrz zawyrokował: „Bo ty będziesz ilustratorem”. Proroctwa sprzecznego z własnymi oczekiwaniami młody artysta nie przyjął i „obraził się śmiertelnie”.
Krakowską Szkołę Sztuk Pięknych ukończył z oceną bardzo dobrą.
W 1927 roku został wykonawcą zaprojektowanej przez Frycza dekoracji do „Nocy bachusowej” w warszawskim Teatrze Lucyny Messal i Kazimiery Niewiarowskiej, po czym sprawdził się jako scenograf Teatru Nietoperz. Wkrótce potem wrócił do Krakowa, żeby podjąć pracę grafika w wydawnictwach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Pogłębiał wiedzę we Włoszech i Francji.
Wieloletnia praca Jana Marcina w redakcji „IKC” zapewniała jemu i jego rodzinie względną stabilizację. Projektował grafiki, pisał felietony na styku tematów kulturalnych z obyczajowymi oraz reportaże z zagranicznych podróży. Poza pracą w „IKC” był współzałożycielem i redaktorem naczelnym wydawanego przed drugą wojną światową czasopisma kulturalno-artystycznego „Gazeta Artystów”.
Z powodów światopoglądowych po kilku latach wymówił pracę w koncernie „IKC” i ponownie wyjechał do Warszawy, gdzie jako grafik współpracował z licznymi czasopismami i oficynami wydawniczymi.
Czego w szkole nie chciał czytać Lem i dlaczego Gombrowicz dostał jedynkę z wypracowania o swoim ulubionym poecie?
Każda większa zmiana polityczna w Polsce odbijała się na kanonie lektur szkolnych i każdej takiej zmianie towarzyszyły burzliwe dyskusje.
Najstarsza z ilustrowanych przez niego książek to „Nasze miasto”, czytanka polska dla uczniów II klasy szkół powszechnych, wydana w 1935 roku we Lwowie. Kolejna książka z okładką Szancera to „Krysia i karabin” Jadwigi Gorzyckiej (1935). Szancer zilustrował również tytuł „Telewizja, czyli jak człowiek nauczył się widzieć na odległość” (1936) – nie ma jej jednak w księgozbiorach, prawdopodobnie zaginęła. W 1939 roku zilustrował „Pokój na poddaszu” Wandy Wasilewskiej. Sygnatura „jms” pojawiła się po raz pierwszy w 1944 roku w książce „Koziołeczek”. Odtąd była stale obecna na wszystkich jego rysunkach.
Od 1936 roku współpracował z objazdowym teatrem kukiełek „Płomyka” i „Płomyczka” pod kierownictwem Haliny Starskiej, wykonywał też prace scenograficzne, np. w sezonie 1937/1938 w teatrze Cyrulik Warszawski, w 1939 roku w teatrze Figaro. Projektował kostiumy do filmów „Nad Niemnem”, „Żołnierz królowej Madagaskaru” (oba w 1939). W 1942 roku robił scenografię dla jawnego teatru Miniatury w Warszawie.
Podczas okupacji niemieckiej pracował nad ilustracjami do książek, które podziemne oficyny (Gebethnera, Arcta, Fiszera, Kutnera, Wegnera i Państwowych Wydawnictw Książek Szkolnych) zamierzały wydać po wojnie. „Jedyną rozsądną lokatą stał się tak zwany portfel wydawniczy, czyli rękopisy i ilustracje przygotowane do druku. Autor stał się postacią cenną, czasem wręcz bezcenną” – odnotował Szancer w autobiografii. Wtedy też rozwinęła się jego długoletnia współpraca i przyjaźń z Janem Brzechwą.
W czasie powstania warszawskiego został przydzielony do pracowni graficznej Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych. Wykonywał tam ulotki i rysunki przedstawiające uczestników walk, które wykorzystywano jako ilustracje artykułów publikowanych w powstańczych gazetach. Podczas powstania stracił cały swój dobytek. Na dom, w którym mieszkał wraz żoną i córką, spadła bomba, niszcząc bezpowrotnie zarówno archiwum artysty, jak i jego bogaty księgozbiór.
Od 1 maja 1945 roku, czyli wraz datą ukazania się pierwszego numeru pisma „Świerszczyk”, był jego kierownikiem artystycznym i twórcą ilustracji z okładek. Współpracował z „Płomykiem”, także jako fotograf. Po wojnie poświęcił się przede wszystkim ilustracji książkowej i grafice, był kierownikiem graficznym wydawnictw (PIW, Książka i Wiedza).
Jan Marcin Szancer pisał również bajki i felietony. Zaistniał jako scenarzysta i reżyser (wspólnie z Jerzym Zarzyckim) filmu dokumentalnego „Teatr mój widzę ogromny”, poświęconego teatrowi wojennemu (1946). Zajmował się także tworzeniem scenografii teatralnych i filmowych. Był pierwszym kierownikiem artystycznym polskiej TV.
W 1948 roku rodzina Szancerów zamieszkała w Warszawie.
W 1951 roku artysta został profesorem kontraktowym w Katedrze Książki i Ilustracji na Wydziale Grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Projektował kostiumy do pierwszego programu Zespołu Pieśni i Tańca Budowlanych Warszawy „Starówka” w 1953 roku. W latach 1955–1961 robił dekoracje dla Polskiego Zespołu Tańca.
Współpracował wciąż z teatrami. Był m.in. autorem scenografii przedstawień: „Dzieci pana majstra” (Teatr Jaskółka, Warszawa 1947), „Zemsta nietoperza” (Teatr Nowy, Warszawa 1949), „Chłopiec latający” (Teatr Polski, Warszawa 1957), „Majątek albo imię” (Teatr Jaracza, Łódź 1958), „Igraszki trafu i miłości” (Teatr Powszechny, Łódź 1959), „O krasnoludkach i sierotce Marysi”, które to przedstawienie także reżyserował (Teatr Klasyczny, Warszawa 1959), „Moralność pani Dulskiej” (Teatr Kameralny, Warszawa 1962), „Niezwykłe przygody pana Kleksa” (Teatr Narodowy, Warszawa 1963), „Joanna d’Arc” (Opera Wrocławska, 1963). W sezonie 1965/1966 był głównym scenografem Teatru Wielkiego w Warszawie – opracował wtedy dekoracje do „Pana Twardowskiego” Ludomira Różyckiego i do „Aidy”.
Zenobiusz Strzelecki, praktyk i kronikarz polskiego dorobku scenograficznego, pisał o rzetelnym, acz tradycyjnym warsztacie artysty: „projekty dekoracji Szancera są bardzo ilustracyjne i prowadzą do dekoracji starego typu. Kostiumy są lepsze – w tej dziedzinie nie jest potrzebna transpozycja z ilustracji na teatr – ale i one poza dobrą charakterystyką postaci i stylu nie wnoszą niczego nowego”.
Jan Marcin Szancer współpracował także z telewizją i filmem. W 1952 roku został pierwszym w historii kierownikiem artystycznym polskiej telewizji (nosiła wtedy nazwę: Doświadczalny Ośrodek Telewizji Warszawa). W następnych latach Szancer tworzył scenografie i kostiumy, pisał scenariusze oraz reżyserował. Współorganizował także powstanie Teatru Telewizji, który, dzięki jego zaangażowaniu, szybko wyrósł na jedną z najciekawszych scen polskich; współpracowali z nim najlepsi ówcześni artyści: Adam Hanuszkiewicz, Konrad Swinarski czy Władysław Sheybal. Swoją przygodę z telewizją Szancer zakończył w 1958 roku.
Projektował kostiumy do filmów („Awantura o Basię”, „Komedianty”, „Panienka z okienka” – w tym ostatnim drugoplanową rolę Krysi zagrała jego córka Małgorzata Szancer). Pisał scenariusze filmowe („Panienka z okienka”, „Dwie godziny”), zagrał też rolę stolarza trumien („Za wami pójdą inni”). Był autorem sztuki „Nędza uszczęśliwiona Wojciecha Bogusławskiego” oraz dwóch książek wspomnieniowych: „Curriculum vitae” (Warszawa 1969) i „Teatr cudów” (Warszawa 1972).
Dzielni poszukiwacze przygód i wynalazcy, tajemniczy szpieg, poczciwy miś i pyza-etnografka. Oto bohaterowie kultowych polskich wieczorynek.
Do listy życiowych dokonań Szancera należy dopisać kierownictwo artystyczne Państwowego Instytutu Wydawniczego i profesurę na ASP w Warszawie. Studenci cenili go jako błyskotliwego pedagoga.
Szancer był świetnym pedagogiem, nie narzucał studentom swoich gustów czy upodobań, pozwalał się rozwijać. Nie chodziło mu o to, by wypuszczać twórców naśladujących jego prace. Bardzo mu się podobało, gdy ktoś miał swój własny styl.
Traktował ludzi tak, jak sam chciał być traktowany. Cenił twórczą swobodę i oryginalność. W setną rocznicę urodzin Jana Marcina Szancera pisała o nim Joanna Olech w artykule „Król ilustratorów” [„Tygodnik Powszechny”, 15 grudnia 2002].
Elegancja szancerowskich postaci jest jawną kpiną z peerelowskiej siermięgi – jego bohaterów wyróżnia nie tylko strój, ale także powściągliwość gestów, wyrafinowany szyk przeniesiony z innej epoki. […] Zdumiewa u Szancera rozmach miejskich pejzaży. Czy to warszawskie Powiśle, czy paryski Montmartre, czy panorama krakowskiego Rynku z lotu ptaka – każda z tych scenerii ma swoją specyfikę i klimat, grafik sporządza niejako esencję architektonicznego stylu malując lekko i nonszalancko detal. Erudycja Szancera jest przedmiotem zazdrości wielu ilustratorów. Jego meble są stylowe, kostiumy – wyrafinowane, jego karoce są prawdziwie królewskie, każda tralka, gzyms i balkon noszą piętno epoki.
Lekka, lecz zdecydowana kreska rysunku Jana Marcina Szancera, wypełniona soczystymi plamami barwnymi, sprawiała, że jego ilustracje były natychmiast rozpoznawane. Charakterystyczny styl przyciągał uwagę młodych, ale i dojrzałych czytelników, toteż autorzy książek zabiegali o udział tego właśnie rysownika przy kolejnych wydaniach.
W dorobku Szancera znalazły się ilustracje do ok. 300 tytułów książkowych, projekty ponad 500 pocztówek, 60 scenografii, 20 plakatów, a ponadto serie znaczków pocztowych, ekslibrisy i obrazy olejne. Był odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1968). Został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (dawnym Wojskowym).
Imię Jana Marcina Szancera nosi Szkoła Podstawowa nr 24 w Częstochowie oraz szkoły podstawowe nr 285 i 342 w Warszawie. Jego imieniem nazwano również ulice w Brzegu, Bydgoszczy, Inowrocławiu, Łodzi, Rumii, Siedlcach, Warszawie i Zamościu.