Leżąc na kanapie, pod ciepłym pledem, z ukochaną mordą na kolanach mojego wiernego, bezgranicznie mi oddanego psiego przyjaciela, pijąc herbatę z imbirem, czytałam ostatnio książkę o ks. Janie Kaczkowskim. Mając dodatkowo w pamięci oglądnięty niedawno rewelacyjny film „Johnny” i pewną książkę przeczytaną jeszcze w starym roku… naszła mnie refleksja… jak ważna jest opowieść… Nie musi być wcale skomplikowanie… wystarczy prosto, po prostu, zwyczajnie…
Jesteśmy tak mocno zakorzenieni w codzienności, w pewnych trybach, monotonii i rutynie, że nie dostrzegamy chwil, które czynią dzień niepowtarzalnym, jak chociażby ten moment w blasku noworocznej choinki… mój spokój, szczęście mojego psa, smak herbaty i dobra książka. Ale po kolei, żeby nie było chaotycznie, kiedy wypuszczę już ten „balon słów”…
Stary rok zakończyłam absolutnie rewelacyjną książką Pawła Radziszewskiego „Pomiędzy”. Uzmysłowiła mi ona, że zawsze jest jakieś >pomiędzy<… między przeszłością i przyszłością, miłością i nienawiścią, okrucieństwem i czułością, dobrem i złem… wymieniać można by długo.
Ta książka wciągnęła mnie na maksa. Mieszanka humoru, ironii, bajki i groteski i cały ten realizm magiczny wszystkich opowieści z osobna – razem stworzyły „ucztę” dla mojego umysłu… opowieść… (jak kiedyś w tym klimacie „Dygot” Jakuba Małeckiego). Mimo wielu dramatycznych sytuacji sięgających głębokich emocji, książka ta była pewnego rodzaju ukojeniem a samo słowo >pomiędzy<, tak często pojawiające się na stronicach – działało na mnie uspokajająco… przecież zawsze jest jakieś >pomiędzy<… Cytat na okładce : Czasami dzieją się cuda, które nie są ani dobre, ani złe, tylko takie pomiędzy” – idealnie nakreślił charakter całej powieści. Mamy tutaj opowieść o trudnych relacjach rodzinnych i sąsiedzkich, jest miłość, śmierć, rozczarowanie. Czasami sielsko-anielsko, momentami wręcz upiornie. Oryginalny język i formy czasowe przenoszą czytelnika
w oniryczny dziwny świat. Magia słowa działa… Oto zdanie, które najbardziej utkwiło mi w pamięci: Opowieść jest najważniejsza, ważniejsze niż życie, bo z niego zostaje tylko to, co trafi do opowieści (…) a przypomniało mi się jakoś tak płynnie… w momencie kiedy właśnie przy choince, w nowym już roku, rozczytywałam sie w kolejnej magii słowa – „Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość” Ks. Jana Kaczkowskiego i Piotra Żyłki. Tak, tutaj zdecydowanie też odnalazłam magię słowa i czynów – człowieka, którego życie nakreśliło niepowtarzalną opowieść, która nam po nim została i teraz jest dla niektórych ważna, dla innych zaś najważniejsza…
(…) Kochany księże Janie, w sprawie pomników niczego nie mogę obiecać. Co zaś do pamięci… Ciebie po prostu nie da się zapomnieć. Gwarantuję (…)- to słowa wypowiedziane przez ks. Adama Bonieckiego po śmierci ks. Kaczkowskiego. Niewiele wiedziałam o „tej opowieści” tak naprawdę przed Jego śmiercią,… to, że duchowny, młody, chory, charyzmatyczny, z niekonwencjonalnymi jak na księdza wypowiedziami, że pomaga i prowadzi hospicjum, onkocelebryta. Żałuję, że dopiero po filmie „Johnny”, zagłębiłam się w „opowieść” – wyczytałam i wyoglądałam wszystko w Internecie, potem zaczęłam czytać książki jego autorstwa. To ksiądz przez duże K – mądry, dobry i porządny człowiek. Pomagał odchodzić innym, nieuleczalnie chorym. Wierzył, że dobro może być zaraźliwe więc do pomocy w puckim hospicjum zapraszał „trudną młodzież” i ludzi po wyrokach. Później sam stanął przed najgorszą diagnozą: glejak – nowotwór mózgu… początkowo był wściekły, ale z czasem… nie stracił pogody ducha. Szedł do przodu, starał się na wszystko patrzeć z nadzieją i optymizmem. Fantastyczny człowiek, który pokazywał, że co by się w życiu trudnego nie działo, to warto żyć i być dla innych.
Czy zgodziłby się z sentencją z książki Radziszewskiego, że najważniejsza jest opowieść, która zostaje z życia? Na pewno z wnikliwą sobie analityką i zapewne oratorsko by tę myśl rozkminił po swojemu. Pewne jest, że swoim życiem zbudował opowieść, która zostaje w pamięci i sercu. Zostały po nim jeszcze książki ze słowami tak mądrymi, że trafiają w sedno spraw najważniejszych. W nich w charakterystyczny dla siebie szczery, bezpośredni, pełen humoru sposób podkreślał, jak ważne jest „życie na pełnej petardzie”…
(…)w sprawach zasadniczych – jedność, w drugorzędnych – wolność, a nad wszystkim – miłosierdzie (…) Marnujesz miłość – kiedy o nią nie dbasz (…) Nie da się uciec od myślenia o własnej śmierci, będąc śmiertelnie chorym. Zresztą ze śmierci trzeba żartować, bo gdyby śmierć była śmiertelnie poważna, to by nas zabiła (…) Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później, niż Ci się wydaje (…) Przyznaję, że czasem łapię się na tym, że ta praca jest ciężka. Ale wiem, że wtedy pomaga mi powiedzieć sobie samemu: „Kaczkowski, jak jesteś taki wrażliwy, to trzeba było założyć kwiaciarnię”. Skoro podjąłem decyzję, że chcę założyć hospicjum i w nim pracować, to nie będę się teraz roztkliwiać, jaki to jestem tym przytłoczony. Wiedziałem, co wybieram (…) Mamy trzy rodzaje godności: godność osobową, godność osobistą i godność osobowościową. Godność osobowa jest niezbywalna. Odnosi się do samego faktu, że ktoś jest człowiekiem. Godność osobista to ta, wypracowaliśmy sobie przez całe życie. Można je przekreślić jednym ruchem… godność osobowościową sami sobie przyznajemy, kiedy patrzymy w lustro
i widzimy siebie jako przyzwoitego człowieka… (…) Słuchaj. Nie tylko tego, co jest mówione wprost, ale zwłaszcza słuchaj tego, co jest mówione między wierszami. (…) Naprawdę wszystko można schrzanić, także chorowanie (…) Ani prawdą, ani przykazaniami, ani krzyżem, nawet w najlepszych intencjach, nie można nikogo chłostać. Ludzie mają prawo nie rozumieć Kościoła. Nawet im się poniekąd nie dziwię. Ale to ja mam być czytelnym znakiem, to ja mam coś pokazywać, a nie wstrząsać i pouczać (…) Nie, ponieważ cię kocham. Właśnie dlatego nie zrobię dla ciebie wszystkiego (…) Wcale nie trzeba być wierzącym, wystarczy być przyzwoitym. No właśnie być przyzwoitym – to takie zwyczajne i nadzwyczajne zarazem – księże Janie…
Patrzmy na świat przez okulary, które nosił ks. Jan i które stały się symbolem w nazwie nagrody – „Okulary ks. Kaczkowskiego”, przyznawanej osobom, które na przekór wszystkiemu, pod prąd, kiedy się nie opłaca … robią to, co im rozum, serce i dusza podpowiadają… czynią dobro. Te okulary mają specyficzną cechę; patrząc przez nie, nie widzi się przeszkód. Cieszę się, że przełom roku 2022/2023 spędziłam w doborowym towarzystwie Radziszewskiego i Kaczkowskiego, wśród pięknych opowieści, które okazały się dla mnie ważne i dały mi sporo do myślenia. W sumie wszystko może być opowieścią… pamiętam jeszcze słowa dawno przeczytane Carlosa Ruiza Zafona w „Grze anioła”: To, w co wierzymy, to, co poznajemy, co pamiętamy, a nawet to, co śnimy. Wszystko jest opowieścią, narracją, sekwencją zdarzeń i osób przekazujących sobie emocje. Akt wiary jest aktem akceptacji opowiadanej nam historii. Akceptujemy jako prawdziwe tylko to, co może być opowiedziane… A my cóż, potrzebujemy… opowieści… a w nich przykładów
i bohaterów, którzy porwą nas do tego, aby wyjść poza siebie, wyjść do drugiego człowieka, czasami >pomiędzy< … to nic… wtedy sami stworzymy opowieść, która zostanie… i kiedyś, dla kogoś będzie najważniejsza.
Felieton publikowany w Poradniku Bibliotekarza nr 2/2023