Czasami człowiek ma ochotę wyautować się ze wszystkiego co go otacza… ale to nie takie proste jeśli ma głowę i świadomość jakiegoś tam w niej „przyzwoitego poukładania”. Postrzegam świat oczami humanistki i staram się nie traktować żadnej sfery życia w sposób instrumentalny. Kultura szczególnie jest mi bliska sercu, żyję nią na co dzień, i zawodowo, i prywatnie. Pomaga mi w zrozumieniu złożoności tego świata i w codziennym budowaniu mego człowieczeństwa.
Wkurzam się niebywale, kiedy zaczynają nią targać absurdalne „burze i huragany”.
Ubolewam, kiedy zamiast posługiwać się nią jako samoistną wartością, z akcentem na jej subiektywny odbiór, wykorzystuje się ją do osiągania celów społecznych, ekonomicznych i politycznych.
Kultura nie zabija się sama – pomagają jej w tym ludzie – pomyślałam tak jakiś czas temu, po wyjściu z kina i oglądnięciu filmu „Zielona granica” w reż. Agnieszki Holland.
W rozwiniętej potem dyskusji ze znajomymi nad dzikim hejtem na reżyserkę, przeszliśmy do kondycji polskiej kultury… Zgodziliśmy się, że trudno przyjąć oto fakt, kiedy np. polityk chwali się, że nie przeczytał do końca żadnej książki polskiej noblistki, albo recenzuje film którego nie widział, albo cytuje tak żeby zabolało… Cóż na to powiedzieć można? Dużo i nic. Wybieram teraz milczenie w tym temacie, chociaż potok słów ciśnie się na usta…
W osobliwych czasach żyć mi przyszło i w osobliwy sposób muszę się ratować od narracji, która polskiej kulturze robi zdecydowanie „kuku na muniu”.
Ratunkiem dla mnie w takich sytuacjach są książki… Boże, jak cudownie, że wciąż są, że ludzie je nadal piszą, inni czytają (do końca), że ktoś je docenia i… nagradza! Jakiś czas temu ratowałam się np. „Strupkami” Pauliny Jóźwik – można powiedzieć, że debiutantka odpaliła prawdziwą petardę w 2019r. (nie wiem czemu dopiero w tegoroczne wakacje wpadła mi w ręce?) Narodziła się pisarka – powiedziała o autorce Joanna Bator. Przytaknęłam już po kilku stronach tej opowieści o godzeniu się z życiem, pamięci i rodzinnym domu, którego głos pozostaje w nas na zawsze… Po Jóźwik, w październiku, ratował mnie Wojciech Tochman – od „Schodów się nie pali” przez „Wściekłego psa”… po „Historię na śmierć i życie” – trudne i mroczne opowieści ale pióro takie, że chce się więcej i więcej.
Takie książki mnie ratują… Rzecz w tym, że nie chodzi o to żeby było łatwo i przyjemnie… może być ciężko, ale z pazurem, mądrze, do przemyślenia i wysnucia wniosków.
Na mojej półce leży zawsze kilka książek, czekają cierpliwie żeby mnie „ratować”. Dołożyłam tam laureatkę tegorocznej Literackiej Nagrody NIKE – powieść „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej i dołożę, jak dostanę cokolwiek i gdziekolwiek – laureata Literackiego Nobla 2023 – Jona Fossego. A teraz żeby oderwać myśli od złych narracji w kulturze, pochylę z szacunkiem swą głowę nad sędziwym już, bo 122. letnim Literackim Noblem, który w tym roku czyżby wywinął nam psikusa? Przyznam się, że nie znam tego norweskiego pisarza i co gorsze ani w mojej, ani w okolicznych bibliotekach nic znaleźć tego autora nie mogłam…
A przecież faworytem bukmacherów był ktoś inny… Ponoć największe szanse na zdobycie Literackiego Nobla 2023 miał Haruki Murakami. Tuż za nim plasowała się chińska pisarka Can Xue, a ostatnie miejsce na podium zajmowało ex aequo aż czterech pisarzy: Gerald Murnane z Australii, Thomas Pynchon z USA, Ludmiła Uli cka z Rosji i właśnie Jon Fosse z Norwegii. Pod uwagę brani byli również: Margaret Atwood, Salman Rushdie, Emmanuel Carrère, Karl Ove Knausgård oraz Michel Houellebecq (który przed rokiem był również liderem zestawienia). To były jednak tylko typowania… które jak widać nie zawsze się sprawdzają, chociaż bukmacherzy mieli nosa w 2018 w przypadku Olgi Tokarczuk i w 2022 typując wysoko francuzkę Annie Ernaux.
Kim jest Jon Fosse? – w Norwegii określają go mianem weterana.
Jest autorem nie tylko powieści, scenariuszy, sztuk teatralnych, ale też publikacji dla dzieci.
Jego książki zostały przetłumaczone na 50 języków, a sztuki są wystawiane na ponad 1000 scenach teatralnych.
To sprawia, że jest najczęściej wystawianym norweskim dramaturgiem po Henriku Ibsenie. Urodził się w 1959 w norweskim mieście Haugesund. Wychował na zachodnim wybrzeżu Norwegii – tam właśnie rozgrywa się większość jego utworów. Zadebiutował powieścią „Raudt, svart” (Czerwone, czarne), dwa lata później wydał książkę „Stengd gitar” (Zamknięta gitara),
a w 1986r. tomik poezji „Engel med vatn i augene” (Anioł z wodą w oczach). Największy rozgłos przyniosły mu jednak dramaty. Po polsku drukowano je na łamach „Dialogu”, ukazały się także „Sztuki teatralne”. W 2019 r. wyszły dwa pierwsze tomy „Septologii” – prozatorskie opus magnum Fossego. Kolejne trzy części (3-5) ukazały się w 2020 r., dwie ostatnie (6-7)
w 2021r. „Drugie imię. Septologia” to autobiograficzny projekt, który przyniósł mu m.in. nominację do Międzynarodowego Bookera.
W uzasadnieniu Akademii, Literacką Nagrodę Nobla Jon Fosse otrzymał za nowatorskie sztuki i prozę, które dają wyraz niewysłowionemu […] Jon Fosse przedstawia codzienne sytuacje, które natychmiast rozpoznajemy z naszego życia. Jego radykalna redukcja języka i dramatyczne działanie wyrażają najpotężniejsze ludzkie emocje niepokoju i bezsilności w najprostszych słowach […] łączy zakorzenienie w języku i naturze swojego norweskiego pochodzenia a jego twórczość, pisana w języku nynorsk obejmuje bogactwo sztuk teatralnych, powieści, tomików poezji, esejów, książek dla dzieci i tłumaczeń. Chociaż jest dziś jednym z najczęściej wystawianych dramaturgów na świecie, zyskuje coraz większe uznanie dzięki swojej prozie […] .
Podobno Fosse jechał akurat samochodem, kiedy dostał informację o przyznaniu mu nagrody. Powiedział: Jestem przytłoczony i nieco przerażony. Postrzegam to jako nagrodę dla literatury, która przede wszystkim ma na celu być literaturą, bez pozostałych rozważań. Ależ mądre zdanie pomyślałam, pozostając jeszcze w aurze złych narracji wobec filmu „Zielona granica”.
Tak – literatura niech pozostanie literaturą, film-filmem, rzeźba-rzeźbą, muzyka-muzyką etc.
Nie upolityczniajmy aż do bólu dzieł twórczych. Nie odbierajmy ich tylko w kolorach bieli i czerni, niech wybrzmiewają kolorem barw…a my jako odbiorcy, ludzie, obywatele – wybierajmy z nich to co najlepsze… dobre niech nas wzbogaca, złe niech pobudza do myślenia ku przestrodze. Dzieło artystyczne niech nas kształtuje, jednak bez naruszania wolności twórczej. Niezależnie od rodzaju emocji, jakie nam oferuje – pamiętajmy, że ma ono poruszyć wyobraźnię, dotrzeć do serc, poddać
w rozważanie i dalej rozwijać nasze horyzonty. Dla mnie książka, dla drugiego kino, a dla innych obraz czy piosenka…
Kultura ma być ratunkiem (dla naszego zestresowanego, przeciążonego i zalęknionego mózgu) – nie destrukcją.
P.S. Póki co… ratunkowo polecam: Paulina Jóźwik, Strupki (2022), Wojciech Tochman, Historia na śmierć i życie (2023) oraz… Zielona granica, reż. Agnieszka Holland (premiera 2023)
Olga Nowicka
Miejska Biblioteka Publiczna w Chrzanowie
Felieton publikowany w Poradniku Bibliotekarza