Walentynki… kochamy lub nienawidzimy… Ktoś powie – bzdura, ktoś inny – rewelacja!
Młodzież się zachwyci, starsze pokolenie – puknie się czoło. Skąd, po co, na co, do czego? Ja sama nie do końca mam wyrobione zdanie. Wkurza mnie czasami cała ta otoczka, sklepowe witryny
i półki, które wręcz uginają się pod ciężarem czerwonych serc różnej maści i innych bywa, że tandetnych gadżetów miłosnych. Zakochanym pewnie to nie przeszkadza, a singli z pewnością denerwuje. Być samotnym w tym dniu to istne nieszczęście, kiedy cały „wszechświat” krzyczy do nas – I love you… a tu posucha na maxa. Rada w tym przypadku jest jedna – z godnością osobistą przeżyć ten dzień należy… przecież w końcu gdzieś tam czeka ta druga połówka.
A i owszem bywa, że irytuje mnie ten miłosny kicz wszechobecny, ale w sumie tłumaczę go sobie bardzo prosto…
A niechżesz sobie świętuje kto i co lubi… Ja sama staram się raczej nie wariować i minimalistycznie ogarnąć 14 lutego. Lidlowe serduszka z czekolady znowóż ucieszą i moje dzieci (prawie, że dorosłe) i męża – oblubieńca.
Oni natomiast wiedzą, że na czekoladę „z okienkiem” z pewnością się nie obrażę. Starczy słodki akcent…
No więc skąd zatem wziął się ów sławny i tak celebrowany Valentine’s Day? Jak wieść długa i szeroka niesie dawno, dawno temu, w starożytnym Rzymie mieszkał sobie lekarz o imieniu Walenty, człowiek wielkiej pobożności, który z czasem został biskupem. Wtrącony do lochu przez cesarza Klaudiusza za złamanie zakazu nieudzielania sakramentu małżeństwa rzymskim legionistom, wkrótce miał zostać ścięty mieczem. W oczekiwaniu na wyrok wysłuchał opowieści strażnika o jego niewidomej, pięknej córce, której nie dane było zaznać miłości i zostać żoną, ze względu na jej ułomność.
Walenty wzruszył się jej historią i postanowił tak długo modlić się, aż dziewczyna nie odzyska wzroku.
Wkrótce wymodlił to o co prosił… Prowadzony na ścięcie zdołał jeszcze wysłać do dziewczyny miłosny list pełen nadziei, otuchy i błogosławieństwa. Podpisał go : Twój Walenty. Pewne jest, że miłość nie zna granic. W tej opowieści również – podobno Walenty gdy go ścinano, miał… 93 lata, a ile wiosen liczyła sobie jego luba? Tego nie wiemy, pewne jest, że dużo młodsza była… Zresztą strzała Kupidyna trafia zazwyczaj z nienacka, bez zaglądania w metrykę. Ktoś tam dopowiadał, że Walenty podarował jeszcze ukochanej liść w kształcie serca, co można uznać za pierwszy walentynkowy prezent.
Ot tyle i aż tyle, potem poszło już z górki i na cały świat… Pewne jest, że kochają to święto zwłaszcza Amerykanie
i z pewnością nie żałują grosza ani na prezenty, ani na wysyłanie kartek, ani na romantyczne kolacje czy miłosne seanse filmowe.
A miłosne książki, wiersze, piosenki?… I choć „trącić teraz może myszką”, co mi tam – dojrzałej kobiecie – wolno
powspominać – szczególnie przed Dniem Św. Walentego – miłosne słowa, obrazy, dźwięki, które wprawiały mnie kiedyś
w zachwyt, co tam wprawiały, nadal wprawiają!
Oto mój subiektywny ogląd sprawy…i moja LITERACKO-MUZYCZNA WALENTYNKA dla czytelników.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą[…]
Któż nie zna tych strof „Hymnu o miłości”− fragmentu biblijnego 1 Listu do Koryntian apostoła Pawła z Tarsu.
Piękne i wzniosłe… i prawdziwe być powinno, w dążeniu do miłosnego ideału. Mnie w każdym razie ten hymn rozczula, ilekroć go czytam lub słyszę. Pamiętam, że w liceum założyłam specjalny zeszycik i wpisywałam tam wiersze o miłości… czekając na taką… Mam ten kajecik do dzisiaj i czasami do niego zaglądam, jak chociażby teraz. I wcale mnie nie dziwi po latach, że listę wpisanych tam wierszy otwiera Maria Pawlikowska -Jasnorzewska…
Usta twoje: ocean różowy /Spojrzenie: fala wzburzona / A twoje szerokie ramiona: / Pas ratunkowy… / wiersz „Portret”
Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie . / Patrzysz w okno i smutek masz w oku… / .Przecież mnie kochasz nad życie? / Sam mówiłeś przeszłego roku...[…] / z wiersza „Miłość”
Nikt niestety tak cudnie nie prosił mnie nigdy o wyspy szczęśliwe, jak Konstanty Ildefons Gałczyński, kolejny „miłosny” w zeszycie…
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź, / wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj, / ty mnie ukołysz i uśpij[…] / z wiersza „Prośba o wyspy szczęśliwe”
A rozmowa liryczna?…powinna wyglądać jak u Gałczyńskiego: – Powiedz mi jak mnie kochasz./ Powiem./ Więc? / Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec. / Kocham cię w kapeluszu i w berecie. /
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie. / W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach. /
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona. / I gdy jajko roztłukujesz ładnie – / nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie […] / z wiersza „Rozmowa liryczna”.
Kolejna strona w zeszycie i … zwyczajne- niezwyczajne słowa Wisławy Szymborskiej, z ironią, ale jakże miłosną:
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne, / czy to poważne, czy to pożyteczne – / co świat ma z dwojga ludzi, / którzy nie widzą
świata[…] / z wiersza „Miłość szczęśliwa”. Tak przewrotnie o miłości, a tak cudnie…. Nie do wiary! Dalej? Zapisany zeszyt
w kratkę ilość stron 96 a w nim inni „miłośni”: Asnyk, Leśmian, Baczyński… i nawet moje nieśmiałe miłosne próby poetyckie…
Książki o miłości? Są takie powieści, które na stałe mają już swoje wysokie miejsce w historii literatury. Historie miłosne, zapierające dech w piersiach…klasyka do której warto wracać…
Obowiązkowo kto nie czytał z młodego pokolenia – „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, z kultowymi wręcz kochankami Scarlett O’Harą i Redem Butlerem, podobnie jak „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë, czy
„Miłość w czasach zarazy” Gabriela Garcí Márqueza. Dodałabym jeszcze „Kochanicę Francuza” Johna Fowlesa,
„Wielkiego Gatsby’ego” F. Scotta Fitzgeralda i „Śniadanie u Tiffany’ego, Trumana Capote.
Tutaj długo, oj długo mogłabym wymieniać… ale pozostanę przy tych wybranych tytułach. Dodam tylko, że równie znakomite są ekranizacje tych powieści.
No właśnie, a co oglądać w Walentynki? Na pewno z ręką na sercu polecam ekranizacje wyżej wymienionych tytułów, bowiem te ekranowe miłości rozpalają nieustannie serca kinomanów, a moje to już na 100% …
Dodam jeszcze „Casablancę” (1942) z Ingrid Bergman jako Ilsą i Humphrey’em Bogartem jako Rickiem, bo to bodajże jeden
z najlepszych obrazów Hollywoodu – no i ta słynna fraza: Zagraj to jeszcze raz, Sam, czy scena pożegnania na lotnisku… cudo! Muszę dorzucić obowiązkowo: słynne „Love Story” (1970) z Ali MacGraw jako Jennifer i Ryanem O’Neal jako Olivierem – wyciskacz łez, bez happy-endu, ale za to z piękną muzyką na osłodę,
„Pożegnanie z Afryką” (1985) – jeden z moich ukochanych filmów, z ekranowymi kochankami: Meryl Streep jako Karen
i Robertem Redfordem jako Denys. Ten epicki, autobiograficzny romans duńskiej pisarki Karen Blixen mogę oglądać kilka razy w roku… podobnie zresztą jak ekranizację „Domu dusz” (1993) wg powieści Isabel Allende, z ponownie rewelacyjną Meryl Streep oraz Jeremym Ironsem, Winoną Ryder, Glenn Close i Antonio Banderasem. I jeszcze na koniec –
„Angielski pacjent” (1996) z rolami – perełkami: Kristin Scott Thomas jako Katharine i Ralphem Fiennesem jako hrabią
László de Almásy. No i jeśli ktoś pożąda zdecydowanego happy endu… to pozostaje mu tylko współczesna i romantyczna baśń o Kopciuszku czyli „Pretty Woman” (1992) z Julią Roberts i Richardem Gere…lekko i przyjemnie… i na pewno bardzo miłośnie.
Miłosne słowo w piosence? Każdy chyba dzisiaj ma na swojej playliście Spotify przynajmniej jedną piosenkę o wielkiej miłości. Najpiękniejsze piosenki miłosne, z dobrymi tekstami i wpadającą w ucho melodią – zwykle stają się ponadczasowymi hitami. Oto moje perełki, które umilić mogą nostalgiczny walentynkowy wieczór… „Je t’aime, moi non plus” – piosenka francuska, baaaardzo miłosna i sensualna, która w rankingu na najbardziej kontrowersyjne piosenki, na pewno zyskałaby pierwsze miejsce. Powstała w 1967r. napisana przez Serge’a Gainsbourga – barda, kompozytora i filmowca dla Brigitt Bardot, która poprosiła go o napisanie najbardziej romantycznej piosenki, jaką można sobie wyobrazić. Oczywiście napisał i nawet początkowo Gainsbourg nagrał ją z Bardot, ale jej ówczesny mąż nie zgodził się na jej upublicznienie.
W efekcie muzyk zaśpiewał ją w 1969 Jane Birkin – aktorką i piosenkarką, której ta piosenka otworzyła drogę do kariery. I był to strzał w dziesiątkę. Rozpisałam się troszkę o tym utworze, ale czasami warto…bo to zdecydowanie najbardziej sensualny muzyczny utwór – wg mnie. W zanadrzu miałabym jeszcze wiele cudownych – miłosnych muzycznych utworów, ale wymienię w tym miejscu jeszcze piosenkę kultową – „Zaopiekuj się mną” polskiej grupy Rezerwat z 1985r. oraz utwór Maanamu
„Jestem kobietą” zaczynającą się od słów: Nie wyobrażam sobie, miły /Abyś na wojnę kiedyś szedł / Życia nie wolno tracić, miły / Życie jest po to, by kochać się[…] Cudna Kora, cudne słowa, cudna muzyka…i moje cudne wspomnienia…Oj zapomniałabym o jeszcze jednym wykonie z 2016r – autorem tekstu i kompozytorem jest Krzysztof Zalewski – to utwór „Miłość Miłość” – uwielbiam te piosenkę, która zaczyna się od słów: Bez Ciebie wszystko mi jedno /I czuję jakby mnie było pół/ Uparta chmura nade mną/ A chmura nade mną pozbawia mnie tchu […] No to jeszcze jeden muzyczny utwór – charyzmatyczny aż do bólu (który bywa, że uczuciu towarzyszy) …„I’ve Seen That Face Before (Libertango)” – jamajskiej piosenkarki Grace Jones z 1981r.
Tutaj zdecydowanie muzyka odgrywa największą miłosną rolę. Ta ekspresyjna piosenka jest adaptacją klasycznego „Libertango” – oryginalnie skomponowanego i wydanego w 1974r. przez Ástora Piazzollę – kompozytora tanga argentyńskiego. Co takiego jest w tym utworze? – burza emocji i improwizacji – bo tango argentyńskie to taniec miłości
i uwodzenia, a „Libertango” – jest zdecydowanie najbardziej eleganckie i zmysłowe.
Kończę moją Walentynkę dla Państwa – krótko – cytatem: Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem (Antoine de Saint-Exupéry, „Mały Książę”) – i tego życzę wszystkim i każdemu z osobna…MIŁOŚCI.
Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza Nr 2/2024