Być na czasie – czyli…

Felieton

Być na czasie - czyli...

Taki mamy klimat, że wszyscy chcą „być na czasie” – no właśnie… ale co to w sumie oznacza – „na czasie” czyli jak?
Zdaje się, że… aktywnie i popularnie. „Szare myszki” są dziś passé, a powiedzenie „siedź w kącie a znajdą Cię” też już całe „lata świetlne” temu odeszły do lamusa. Wykładnikiem bycia cool i trendy – jest orientowanie się w tym co nowe, bieżące, fajne i modne… ba! samemu trzeba być modnym, dodatkowo otwartym na świat, bywać w świecie i… na bieżąco informować w social mediach rzesze wirtualnych przyjaciół o swoim jakże wspaniałym jestestwie…
Słowem uprawianie każdego dnia – swojego prywatnego >reality show< – byle kliknięć było jak najwięcej, polubień, łapek, buziek i Bóg jeden wie czego tam jeszcze… zalew szaleństwa bycia na czasie… W którą stronę wszystko to gna?
Drogi są dwie: pesymistyczna – czyli w czarną otchłań ekshibicjonizmu do potęgi „entej” i optymistyczna – tutaj już każdy musi łowić swoje perełki i z otwartą głową, godnością osobistą, inteligencją i smakiem „być na czasie” tak, aby świat z nas nie chichotał… czyli chroń Panie przed śmiesznością. Tyle socjologicznych dywagacji… żeby nie wydać się nudziarą i zrzędliwą babą. Może zaczęłam z małym przekąsem, ale tak mi się jakoś dygresyjnie urodziło… w temacie „bycia na czasie”.
Bez uszczypliwości – uważam, że „na czasie” być trzeba… ale zawsze z klasą i w dobrym guście.

Przechodząc już do meritum sprawy… w kontekście tegorocznego hasła Tygodnia Bibliotek 2024:
BIBLIOTEKA – MIEJSCE NA CZASIE – wyłowiłam swoją perełkę i się nią absolutnie zachwyciłam. W zalewie informacji obrazkowej wszelkiej maści, często niestety niewysokich lotów i to w każdej dziedzinie naszego życia – chapeau bas [szapo ba] dla Łukasza Chmielewskiego – autora  zwycięskiego plakatu w tegorocznej edycji konkursu TB, który do „bycia na czasie” Biblioteki – podszedł wręcz ascetycznie, ale jakże pięknie i z gustem wysublimowanym. A jednak się da – narracja „bycia na czasie” wcale nie musi być na pokaz i bez umiaru. W prostocie siła Panie i Panowie, rzekłabym wszystkim facebookowym, instagramowym i tik-tokowym ekshibicjonistom. Mamy oto przypadek, kiedy zaprezentowano „bycie na czasie” – wyjątkowo.  „Biblioteka – miejsce na czasie”– tutaj trzymamy klasę! Śmiem twierdzić, że tego plakatu i artystycznego ujęcia tematu nie powstydziliby się sami mistrzowie Polskiej Szkoły Plakatu.

I zgadzam się oczywiście z uzasadnieniem jury konkursu co do wyrazistości grafiki: Będąca dominantą graficzną szklana książka nie zasłania świata. Przeciwnie, otwiera szeroką przestrzeń przed oczami czytelnika. Pionowy, biały napis z hasłem nie zakłóca ilustracji, a jednocześnie jest dobrze widoczny. Praca ma walory metafizyczne, wręcz poetyckie. Nowoczesna w formie
i o subtelnej kolorystyce. Dobrze nadaje się do witryny biblioteki. Nie epatuje barwą, jak inne współczesne plakaty, a zarazem jest pociągająca.
Ot, cała prawda. Ale i ja pokuszę się o kilka słów odnośnie tego obrazu – tak ten plakat jest dla mnie obrazem
i opowieścią zarazem… a więc posłuchajcie…

Wielka sztuka posługuje się wyobrażeniami wizualnymi, aby pokazać to, co nie jest widoczne – powiedział kiedyś André Malraux – francuski pisarz, eseista i autor opracowań z dziedziny historii sztuki. I może zbyt daleko teraz sięgam… ale parafrazując ten cytat rzekłabym, że można „być na czasie”, bez (kolokwialnie ujmując) wywalania wszystkich „atrybutów” na stół.
W tym obrazie widzimy  zdecydowanie oszczędność elementów i zaszyfrowaną nimi informację, która pod wpływem rozbudowanej wyobraźni może przerodzić się w poetycką wręcz opowieść.

Ja osobiście czytam ten plakat/obraz w taki oto sposob… mamy oto przed oczyma widnokrąg czy też horyzont widomyzetknięcie nieboskłonu z powierzchnią Ziemi. Niebo – jest niczym duchowe piękno, przekraczające ludzkie wyobrażenie, zaś bezgraniczna tafla wody pełna jest mądrości i ciekawości świata. Swoistą przestrzeń sacrum i profanum łączy transparentna księga, z której bezimienny obserwator zczytuje to, co dla niego ważne. Nie widzimy jego twarzy, czerwony kolor peleryny
z kapturem sugeruje tajemniczość – to może być każdy. Stoi zahipnotyzowany… czyta, szuka, poznaje, doznaje…
To moja metafora w odniesieniu do Biblioteki – miejsca na czasie… która, jak sugeruje grafika – jest dla wszystkich bez wyjątku, z wielkim bogactwem i potencjałem, z którego każdy może wziąć coś dla siebie. Przestrzeń – gdzieś między sacrum
a profanum – to przestrzeń bez granic i ograniczeń, transparentna – czyli zrozumiała i pozbawiona jakiegokolwiek oszustwa, która w swej elastyczności dopasowywuje się do potrzeb i adoptuje się w zmieniającym się, zintensyfikowanym świecie.

Biblioteka – miejsce na czasie, to więc nic innego jak: tradycyjna pachnąca drukiem książka – udostępniana i digitalizowana, to edukacja wielowymiarowa z nowoczesnymi nośnikami i narzędziami, to informacja aktualna, rzetelna i wieloaspektowa,
to miejsce integracji i realizacji pasji – niezależnie od wieku, umiejętności, poglądów i preferencji czytelniczych. 
Życzyłabym sobie, żeby… „bycie na czasie” kogokolwiek i czegokolwiek oznaczało pewien poziom, charakteryzujący się klasą
i dobrym gustem – tak, jak to ma miejsce w przypadku grafiki – wyjątkowego plakatu Tygodnia Bibliotek 2024, który nienachalnie, subtelną estetyką opowiada nam o funkcjonowaniu Biblioteki w rozległej perspektywie czasu i przestrzeni oraz jej aktywnym uczestnictwie w kulturze wysokiej.

P.S. Krótko w tym temacie, bo więcej moich słów nie potrzeba… patrząc na ten plakat niech każdy zatem czyta go po swojemu i snuje swoją opowieść…
Gratulacje Panie Łukaszu 🙂

Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza Nr 5/2024

Olga Nowicka

Scroll to Top