Autor jako marka

Felieton

Autor jako marka...

Bywa, że oto na polską scenę literacką wkraczają autorzy i z mety – rezonans – ich powieści drga na naszych czytelniczych strunach pozostawiając zapamiętywany długo pogłos. Trudno czasami zmierzyć, porównywać… ale zostaje w nas pewność, że mamy do czynienia ze zjawiskiem bezprecedensowym, wyznaczającym pewną zmianę w literaturze polskiej i osadzające się na trwałe w komunikacji społecznej.  Np. Dorota Masłowska czy Michał Witkowski.
Zarówno po wydaniu Wojny polsko-ruskiej jak i Lubiewa dokonała się w naszej kulturze pewna mała rewolucja.
Bez wątpienia ich debiuty padły na szczególny grunt cywilizacyjno-kulturowo-medialny. Nie funkcjonują jedynie jako literaci ale całe spectrum działań, które z ich tekstami pozostają w pewnej korelacji, a sami autorzy poprzez swoje Tworzydła stali się Twórcami wymykającymi się spod kontroli zarówno publiczności jak i wydawców. I to ich siła… dynamika działań, przemiany, przedsięwzięcia nie dające się ująć w jakiekolwiek ramy, a może i dające ale na pewno nie podane na tacy, z dystansem do siebie i otaczającego nas świata, dające do myślenia, z ironią, drwiną, przesadnością…  Bo oto mamy do czynienia
z PROJEKTEM OSOBOWOŚCIOWYM, którego biografia jest zapisywana i zapamiętywana w szeroko pojętym obszarze kulturowo-medialnym. Do tego wszystkiego, albo przede wszystkim – baaaardzo dobre pióro.

Z Dorotą Masłowską nigdy niestety nie  miałam okazji rozmawiać, a z Michałem Witkowskim owszem… listopad 2024…
i było to jedno z ciekawszych spotkań autorskich, które prowadziłam. Autor zachwycił się chrzanowskimi czytelnikami
a czytelnicy, którzy tłumnie przybyli na spotkanie byli pod wrażeniem autora i chętnie rozmawiali z Nim nie tylko
o literaturze.

Jako pisarz zadebiutował w 1997 tomikiem poezji „Zgorszeni wstają od stołów”. Oficjalnie za swą pierwszą książkę autor uznaje zbiór opowiadań „Copyright” (2001), jednak to rok 2005 r. był dla Niego przełomowy, wtedy bowiem ukazała się  powieść „Lubiewo”, która wkrótce zyskała miano kultowej. Wszystkie kolejne tytuły, w tym min: „Barbara Radziwiłłówna
z Jaworzna Szczakowej”, „Margot”, „Drwal”,” Zbrodniarz i dziewczyna”, „Wymazane” czy  „Tango” odbiły się szerokim echem  na polskim rynku wydawniczym, zyskując stałe grono wielbicieli.

I chociaż na spotkaniu promowaliśmy najnowszą książkę „Wiara. Autobiografia”, to przedstawiając naszego gościa – tylko jako pisarza byłoby… niesprawiedliwe, niestosowne i niemądre…? Bowiem Michał Witkowski to z pewnością OSOBOWOŚĆ – skupiająca różne twarze: pisarza, felietonisty, dziennikarza, aktora, blogera modowego, szafiarza, barwnego ptaka warszawskich salonów – które to twarze wkraczają z impetem w świat literatury, stając się bohaterami opowieści. Porównywany do Gombrowicza, doczekał się… terminu „witkowszczyzna” (duża doza ironii i groteski, przejaskrawiony świat, nowa forma, język, nigdy nie wiadomo gdzie kończy się żart a zaczyna powaga), szokuje i porusza, nie obawiając się w swoich powieściach tematów trudnych i dyskusyjnych. Można go kochać lub nienawidzić. Na pewno jednak, nie można przejść obok Jego twórczości obojętnie.

Naszą rozmowę rozpoczęliśmy od pytania w kontekście FENOMENU Michała Witkowskiego – właśnie jako PROJEKTU OSOBOWOŚCIOWEGO. Autor zgodził się z takim stwierdzeniem w odniesieniu do Jego osoby. Ma swój pomysł na siebie – jako Twórcę i całe spektrum działań artystycznych – jako Tworzydło.

[…] Bo centrum tego świata jest sam Witkowski, który dzięki intensywnej obecności w mediach dopisuje kolejne rozdziały do swojej twórczości, składającej się na jeden wielki projekt osobowościowy. To fascynujący proces, w którym konsekwencje popularności autora – wywiady, sesje fotograficzne itd. – stają się częścią literatury. Nie są dodatkiem do tekstu ani zewnętrznym kontekstem, ale częścią literackiego uniwersum, w którym wszystkie elementy są ze sobą powiązane. ( Dominik Antonik, Autor jako marka. Literatura w kulturze audiowizualnej społeczeństwa informacyjnego / Analiza: Jacek Dehnel, czyli futurystyczny klasycyzm,  Michał Witkowski, czyli witkowszczyzna )

To czego można się spodziewać biorąc do ręki kolejną książkę Witkowskiego to przede wszystkim ZABAWA KONWENCJĄ. Mamy więc do czynienia z elementami realizmu magicznego, kryminału, romansu… chociaż sam autor jest przeciwnikiem literatury gatunku w odniesieniu do swojej twórczości… 
Powieść – publicystyka – marketing – tak szeroko pojęta aktywność pisarska w sferze publicznej tworzą autorską kreację Michała Witkowskiego, której elementy Czytelnik odnajduje potem na kartach książek i odczytuje po swojemu.
Pisarz z pomysłem na siebie jako Twórcę. Ale droga była jeszcze inna…kółka teatralne, pisanie monologów, szycie sukienek dla Matki Boskiej, przebieranki i występy z babcią Wrocławską, celebrowanie transmisji festiwalowych z Opola, zachwyt Zdzisławą Sośnicką i serialem Dynastia, nawet liceum artystyczne…  szykował się  Witkowski na  scenę można powiedzieć od zawsze…ale po drodze była polonistyka na UJ, studia doktoranckie, doktorat z krytyki feministycznej, wykłady na uczelni….

[…] Nie czuję się pisarzem – promuję siebie i siebie sprzedaję. Książki są przy okazji. To tak jak trudno Lady Gagę nazwać piosenkarką. Ona jest raczej medialnym potworem, który czasami wydaje płyty... – to słowa pisarza, ale na spotkania autorskie przychodzą w większości osoby, które Witkowskiego czytają i doceniają to, co wnosi do literatury ze spectrum osobistego medialnego potwora, a co robi bardzo dobrze polskiej literaturze…

Odpowiedź hejterom? W ogóle nie można do mnie stosować kategorii dobrego smaku. Ani Gaga, ani Mazurówna, ani wczesna Madonna, ani inne tego typu postaci nie są ani ładne, ani poważne. […] Jeśli ja jestem groteskowy, to co powiemy o Gadze?
Gdyby w ciuchy Gagi przebrać Hannę Krall, owszem, byłoby to kiepskie. Ale ja jestem [..] otwartym projektem, moje życie to happening artystyczny i wara wam od tego. Czy nie widzicie, że te kreacje są tak przesadzone, tak przerysowane, tak w stylu Villas, że nie może tu być mowy o dobrym smaku? Gdybym chciał być w dobrym guście, przyszedłbym w szarym garniturze od Zegny! –
napisał swego czasu Witkowski (odpowiedź dla Plejady).

I chociaż sam Michał Witkowski uważa, że: Rola literata jest wstrętna – to jako literat zrewolucjonizował polską literaturę. Niewielu przecież pisarzy może poszczycić się własnymi terminami. Autor takiego się doczekał, po wydaniu Lubiewa – „Witkowszczyzna” to brzmi jednak dumnie. Wymowny i bardzo pojemny tytuł Wiara jest „skrojony na miarę” –
15.  początkowych lat życia, okres kiedy wierzymy…w  Boga, czary, ludzi, inne aspekty naszego życia… Nareszcie mogę mówić we własnym imieniu, własnym językiem, o rzeczach, które przeżyłem, a nie zmyśliłem, na temat, który mnie najbardziej interesuje, czyli o moim doświadczeniu tego, co nazywamy potocznie ‘życiem’! Co za ulga! […] – To co mnie urzekło w tej książce to zdecydowanie smaki i zapachy… wszystkie absolutnie są smakami mojego dzieciństwa ( no może oprócz smaku mrówki
i biedronki :), podobna była opinia innych czytelników. Może dlatego tak je pamiętamy bo czasy naszego dzieciństwa to głęboki PRL… ale paradoksalnie w tych szarościach była przecież cała paleta barw… właśnie smaków i zapachów.
I tak sobie myślę, że każde młode – nowe pokolenie ma przecież swoje smaki i zapachy ale czy ich intensywność będzie dla nich po latach aż tak wyrazista?

Po otrzymaniu  Nagrody NIKE Czytelników 2024 za „Wiara. Autobiografia” – Michał Witkowski powiedział:[…]  ta książka jest czymś więcej, niż opisem jednostkowych losów biednej cioteczki bitej i popychanej przez wszystkich, która ucieka w sztukę i świat wyobraźni przed szarością i brutalnością rzeczywistości… […] Niech więc LITERATURA będzie CZYMŚ WIĘCEJ niż opowiadaniem
o jednostkowym losie, czy w ogóle – opowiadaniem historyjek, niech wykracza poza to, niech się coś nad tym jeszcze nadbudowuje.

I tego CZEGOŚ WIĘCEJ w literaturze życzyłam  autorowi – jako twórcy na koniec spotkania i również życzę Państwu na początku Nowego Roku 2025.

P.S. Michał Witkowski wyjechał z Chrzanowa z zapasem regionalnych miodów ( bo uwielbia) prosto z pasieki Ziemi Chrzanowskiej z zaleceniem stosowania, bo: akacjowy – koi i uspakaja, faceliowy – można stosować na skórę, a poziomki
w miodzie – jako ta bomba witaminowa… i z takim podziękowaniem dla czytelników biblioteki i klubowiczów Dyskusyjnego Klubu Książki świeżo po spotkaniu:

Muszę przyznać, że Chrzanów, po którym tak niewiele sobie obiecywałem, bo nie znałem żadnego fana ani fanki z tego miasta, całkowicie mnie zadziwił. Tak wspaniała publiczność, tak licznie przybyła, wielka kolejka do podpisywania książek (sprzedały się wszystkie i jeszcze zabrakło, wyrywali prowadzącej jej egzemplarz), ludzie, którzy naprawdę czytali i zadają właściwie pytania,
i śmieją się w odpowiednich momentach i jest ich tak dużo! To niesamowite. Jesteście wspaniali. Dawno nie wracałem ze spotkania jeszcze wciąż dyskutując o mojej prozie, na mrozie i śniegu! (fb)

A! i w końcu dowiedzieliśmy się dlaczego Barbara Radziwiłłówna jest z Jaworzna-Szczakowej?! a to przecież zaledwie kilka kilometrów od Chrzanowa 😊 Czytajcie Witkowskiego 😊

Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza nr 1/2025

Olga Nowicka

Scroll to Top