LEGENDA O KAPLICZCE

galeria

 

 
 
Dawno, dawno temu trzech mężczyzn wędrowało po świecie szukając ciekawych miejsc. Pewnego dnia trafili do Polski, do miasta Krakowa. Bardzo im się tam spodobało, zwłaszcza Wawel i Rynek. Udało im się nawet trafić przed oblicze króla Władysława Jagiełły. Po wysłuchaniu ich opowieści o licznych podróżach i odkryciach król poprosił ich o zbadanie i opisanie okolic Krakowa. Wędrowli od miasta do miasta, od wsi do wsi i opisywali życie i zwyczaje mieszkańców. Pewnego dnia zawędrowli również do Luszowic. Po zwiedzeniu całej miejscowości, jeden z nich - Henryk postanowił pozostać tu dłużej. Urzekły go piękne łąki, lasy oraz uprzejmi mieszkańcy. Pozostali dwaj udali się w stronę Balina. Henryk znalazł urocze miejsce pod budowę swojego gospodarstwa. Ochoczo zabrał się do pracy, z pomocą przyszli mu dobrzy ludzie. Wykarczował fragment lasu i zaczął budować chatę.

Był upalny, letni dzień, a Henryk pracował przy budowie bardzo mozolnie. Ale jednej z mieszkanek Luszowic - Hance zrobiło się żal przybysza i zaniosła mu cebrzyk wody prosto ze studni. Od tej pory często przynosiła mu strawę. Aż pewnego wieczoru Henryk poprosił jej ojca o rękę. Rodzice Hanki obawiali się obcego przybysza, ale widząc gospodarność, szlachetność i pracowitość Henryka zgodzili się na ślub. Wyprawili wesele dla wszystkich mieszkańców Luszowic.

Niestety szczęście młodej pary trwało krótko. Hanka ciężko zachorowała. Żaden lekarz ani znachor nie potrafili jej pomóc. Młody Henryk był zrozpaczony i zdruzgotany. Bardzo kochał swoją żonę. Całymi dniami siedział przy jej łóżku, a nocami chodził po jednej z dróżek Luszowic i się modlił. Kiedy po jednej z takich nocnych wędrówek wrócił do domu zastał swoją Hankę na ganku. Okazało się, że choroba ustąpiła i kobieta czuje się już dobrze. Henryk był szczęśliwy i radosny. W podzięce, że Bóg wysłuchał jego modlitw postawił przy tej dróżce małą kapliczkę. Od tej pory małżonkowie każdego wieczoru modlili się właśnie przy tej kapliczce. Z czasem po wielu, wielu latach dróżka ta zmieniła się w ulicę o nazwie Pionierów, na pamiątkę szlachetnego pioniera Henryka.

A przydrożna kapliczka stoi do dziś przy tej ulicy, wśród malowniczych domów i łąk kwitnących pięknymi polnymi kwiatami. Mieszkańcy dbają o jej wygląd, a przechodzący ludzie zatrzymują się, modlą i podziwiają jej prostotę i piękno.
 
 

Mateusz Gładki