Leśny człowiek
z Józefem Majcherczykiem
rozmawiał Stefan Lema (S.L.)


autorzyspis treściindeks
 





Józef Majcherczyk (J.M.),
miłośnik natury
- apeluje do wszystkich szanujcie przyrodę.
 
   
S.L.:

J.M.:
Będziemy sobie rozmawiać, słuchajnoś bo nawet ja czasem, no wysłałem ci tam kartki i na przykład napisałem leśny człowiek.
Niech nam było…
 
 
S.L.:
J.M.:
No bo niektórzy o tobie mówią bo ty jesteś taki,
No bo tak było, zawsze w lesie…
 
 
S.L.:
J.M.:
I zawsze z przyrodą, z naturą to byłeś bardzo blisko, na pewno to cię nie obrażało, co?
A skąd… no to było hobby i to jest święte i…
 
PRZYRODA
S.L.:
J.M.:
No bo w ogóle przecież mówią, że im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta, nie? Na przykład jest takie…
No jest..
 
 
S.L.:
J.M.:
I ty całkowicie się z tym zgadzasz, tak?
No oczywiście.
 
 
S.L.:
J.M.:
Słuchaj, ale kiedy się to, czy już od młodości właśnie tak lubiłeś obcować z tą naturą?
Pewnie.
 
 
S.L.:
J.M.:
Od kiedy u ciebie to tak było?
Jak się do szkoły chodziło…
 
SZKOŁA
S.L.:
J.M.:
Od początku?
Nauczyciel, jak tam smali dawno robili to po łapach, po dupie, po łbie, no to się uciekało…
 
 
S.L.:
J.M.:
W las?
Do lasa, z domu jak się nawarzyło coś i ojciec mówi ja ci dam, bom tam coś zepsuł, ruszył, no to do lasu no i później mnie szukali ze trzy dni, obławę robili, no bo ani śladu ni ma, a ja sobie porobiłem klitki…
 
 
S.L.:
J.M.:
Ale gdzie spałeś?
Były różne wykroty, to się wzięło lampy naftowe i do swojej budy tam, do ziemianki i świeciło się…
 
 
S.L.:
J.M.:
Ale musiałeś mieć naftę…
Tam, przecież to było z naftą
 
 
S.L.:
J.M.:
Acha, dokąd była nafta to…
No, to wystarczyło.
 
 
S.L.:
J.M.:
A kiedy z tym myślistwem się związałeś, no bo byłeś…
Z myślistwem, to… przecież jo nie szukołem na myśliwego ani nic
 
 
S.L.:
J.M.:
Nie, no bo to było dla pewnych ludzi bogatych, nie – wtedy myślistwo, zawsze tak…
To nie dla wszystkich było, dla…
 
 
S.L.:
J.M.:
Dawniej? Dla wszystkich?
Za komuny tak, jak człowiek był uczciwy, niekarany za rozboje, chuligaństwo nie było problemu…
 
 
S.L.:
J.M.:
Ale koszty, ale koszty?
Jakie koszty? Państwo dopłacało wszystko. A ja żem tak w lesie siedział, zima, później starszy, no to przy ognisku się siedziało, zima-lato, były polowania, leśniki-myśliwi, mówią co to za facet tu siedzi, tego, no i tak my się zagadali i tego… czy bym taką fuchę nie chciał, a mówię co to za fucha, no i bedziesz w lesie jeszcze więcej, no, na strażnika chronić zwierzynę, wnyki zbierać, gonić wszystko kłusowników i drapieżniki odstrzeliwać i tak dalej…
 
 
S.L.:
J.M.:
Czyli miałeś strzelbę potem?
No trzeba było egzaminy zdawać, później pozwolenie na broń no to milicja dawała.
 
 
S.L.:
J.M.:
A dali ci czy musiałeś kupić?
Jak?
 
 
S.L.:
J.M.:
Kupić musiałeś czy ci dali?
Dali mi piniądze i kupiłem.
 
 
S.L.:
J.M.:
Acha czyli związek?
Tak, miałem broń służbową, jo nie był myśliwym, był za strażnika.
 
 
S.L.:
J.M.:
I ciebie nie wolno było strzelać?
Na pozwoleniu na broń miałem napisane: broń służbowa, myśliwy tego ni mo, i odznakę do tego, tak, jak strażnik Teksasu sie było…
 
 
S.L.:
J.M.:
No właśnie, i wiesz co…
Później dali pieniądze i kupiłem se psa – owczarka niemieckiego żeby na patrolu, super pies, lepszy jak dziesięciu kolegów - facetów, bo oni uciekną, no a pies nie, no i przeleciało trzy kadencje…
 
 
S.L.:
J.M.:
A taka kadencja ile trwała?
Cztery lata.
 
 
S.L.:
J.M.:
Czyli dwanaście lat...
Byłem cztery lata, późni zbierają się wszyscy i dyskutują czy może być dalej czy nie, późni cie wzywają i dostaniesz znów tą tak zwaną umowę na cztery lata, tak jak prezydenta wybierają, był raz, późni ludzie znów wybrali czy tam jak tam szło…
 
PRACA
S.L.:
J.M.:
No ale, ale w tym czasie miałeś też takie przecież jak pilnowanie tych bażantów czy… młodych…
No i dokarmiać trza było…
 
 
S.L.:
J.M.:
Co z hodowli nie, kupili?
Jeszcze wcześni staż, dokarmianie… późni, późni kupili szejset sztuk bażantów, były w Czarnym Lesie trzeba było… zrobili krosna takie jak namiot cyrkowy, wojsko dało z Bolęcina siate na to i tam karma i wszystko i to takie małe, no kurczęta, tam było to pilnowane z dwa tygodnie, czy się przystosowały… To ja na noce chodził, a on ma psa, a on tam się nie boi, a czego? Dwie taśmy naboi wystarczyło, a nikt tam nie przyszedł.
 
 
S.L.:

J.M.:
Słuchaj, ale to ilu, ile takie te młode co przywieźli pierwszy raz, ile to było, jakieś dwutygodniowe czy młodsze?
Ja… większe,
 
 
S.L.:
J.M.:
A już większe…
Pewnie już same jadły i w ogóle spore były. To tam musiały mieć, jo wiem, cztery, pięć tygodni…
 
 
S.L.:

J.M.:
Tyko żeby one nabrały takiej dzikości, żeby się zapoznały z terenem bo by wyginęły…
Tak no i późni to ściągneli wszystko, tom siatke, krosna zostały, nigdzie to nie uciekało, siedziało w miejscu. Psy, koty… tak chodziłem, mogłeś ręką chycić. Jastrzębie jak się zwiedziały to tak jak myśliwce, tak waliły ino pierze się sypało…
 
 
S.L.:
J.M.:
No właśnie, bo to było bezbronne…
Z tego, z nich to nawet jedna trzecia nie została. Nie uciekały nigdzie. Bażant, który dziki to kurczątko ma jeszcze skarupe na dupie, ale już, już ucieka i się chowie a to nie tak sobie chodziły jak kury koło domu, z tej hodowli… Czempiń koło Poznania tam ten…no a chcieli zasidlić no to ale no…
 
 
S.L.:
J.M.:
Trochę zostało…
Coś tam zostało…
 
 
S.L.:
J.M.:
No i jak się skończyło to twoje obcowanie z tym lasem? Wprowadzili głupią ustawę potem, nie?
Ja żem… bo mi tak jakoś wyszło, moja stara tam się źle czuła, choro, zachorowała i tak w ogóle coś czym siedział od pierwszego, jeszcze, jeszcze miołem zajęcie, bo to miałem na tak zwane pół etatu, żem robił wtedy…
 
 
S.L.:
J.M.:
Bo jeszcze w tym, w zakładach mięsnych?
Tak, ciągnikiem jeździł.
 
PRACA
S.L.:
J.M.:
Ty a…
I tak zrezygnowałem, a późni sie okazało żem na rente poszedł, no to szef mówi, to możesz być z powrotem, ja mówie: nie ma sprawy mom swobodę, nie mom zajęcio żodnego, no… ale władza zlikwidowała tą formacje strażników leśnych…
 
 
S.L.:
J.M.:
Acha, acha…
Późni przyszło, że se muszą myśliwi sami to chronić. Żem ja miałem legitymacje z wydziału rolnictwa z Chrzanowa do kontroli, do uprawnień. Milicjanta dziesięć artykułów kodeksu karnego chroniło, a mnie jedenaście, bo ja byłem sam w lesie a przecież milicjant to z bandą, sam nie chodzi, radiostacje mieli, te telefony, ja nic nie miałem ino to, co w głowie i psa do pomocy. A ile pułapek, różnych poczasków, jakbyś wpadł to nogi by ci poucinało…
 
 
S.L.:
J.M.:
Ty, no właśnie, a rzeczywiście się spotkałeś z mnóstwem różnych wnyków…
A pewnie, to setki się zbierało…
 
 
S.L.:
J.M.:
I to były głównie te linki, czy takie…
Linki…
 
 
S.L.:
J.M.:
… zatrzaskowe też…?
To mało. A to było już tak pomaskowane, że nie roz trudno było znaleźć. Znalazłem dzika, który wpodł w te poczaski to przednie łapki miał poucinane…
 
 
S.L.:
J.M.:
A czyli te poczaski, tak?
Tak…tą paszcze tygrysa… Szukali my wszedzie aż po… przecież Puszczo Dulowska, wtedy autostrady nie było, a dziki wszystkie szły tu na żerowiska, bo wtedy ludzie uprawiali pola, to miały co… no… i jelenie i dziki przychodziły żeby se pożryć, poryć tu, pokopać i różne… no i gdzieś wpadł na jakimś przesmyku…
 
 
S.L.:
J.M.:
A spotkałeś się kiedy z tym, że naginają drzewo i…
Tak… naginają…
 
 
S.L.:
J.M.:
I jakaś, jak to jest… taka pętla jest?
Nie, wieszak brzózki przychodzi do ziemi…
 
 
S.L.:
J.M.:
No?
I tu jest kołek, pręt stalowy, taki nie… dwudziestka wbity, żebrowy, na tym jest haczyk, taki malutki. Jeden wychodzi na tego, line zapino tam, późni schodzi, uciogają ją… wierzchołek żeby tą linke zaczepić, no, za ten pręt, za ten haczyk taki, on jest tak jak szpic od ołówka, nie jest jakiś taki i to jest napięte a do tego jest sidło, zakłada się na przesmyk, idzie sarna czy tam tego, zahaczy się w to, to szarpnie, a z tego małego szpica, co jest przyspawany no to ta linka głowno…
 
 
S.L.:
J.M.:
Ucieknie…
Ucieknie i gwałtowne uderzenie…
 
 
S.L.:
J.M.:
I to mogło rozerwać nawet…
A tam, człowiek wszedł, czy ręce czy nogi to ci wyrwie. Punktowe uderzenie, niesamowito siła…
 
 
S.L.:
J.M.:
I ty, spotkałeś się…?
I wisisz…
 
 
S.L.:
J.M.:
Z tym też tu…nie?
A spotkałem jak to robili, zakładali a… czech ich było no ale, późni… obserwowałem ich przez lornetke nie, co oni robią…I teraz chodząc po lesie, jak jest brzoza wierzchołkiem do dołu, to nie ma co tam kombinować…
 
 
S.L.:
J.M.:
Podchodzić…bo to jest najokrutniejsze, jo kiedyś na filmie było pokazane jak faceta tak…
Czekaj to był nawet film… Popielec
 
 
S.L.:
J.M.:
Widziałeś, nie widziałem…
No ale to było jest i będzie.
 
 
S.L.:
J.M.:
Ty, no a w Bieszczadach jakże się wybierał, to też żeś eskapady robił, nie?
Jo byłem.
 
 
S.L.:
J.M.:
Z hamakiem i w hamaku spałeś, co?
W hamaku. Przez sześć lat jeździłem do Bieszczad, ale to była dzika kraina, wtedy, to siedemdziesiąte lata i tak dalej…
 
 
S.L.:
J.M.:



J.M.:
W tym lesie to tylko ile, to tam miałeś… ten swój szałas.
Późni poznałem tą górolke, jej się też taki styl życia podobał, potem jak strażnikiem był to postawiło się chatke i tam se biwakowali wtedy… Dzieci się wychowały na łonie natury, w błocie, w śniegu…

A przecież się urodziła ta profesorka to jo wziołem ją do tego zawiniątka, dwa paski, i niusłem to jak torbe, jo mówie a ponosze po lesie, gęsty las był jak lisia dolina w Simocie, położyłem na skarpie w tym pakunku i mówie: zajrze tu gdzie do lisów, do borsuków, gdzie nory… gdzie będę to nosił, późni przychodze, wracom, a tu próżne pudełko i ni ma… no jo mówie… no lis musioł ale by łapy były odbite, albo krew jak by chycił… no ni ma… kto by mnie tu znalozł, to jest niemożliwe, a kto by wtedy tam komu chcioł dziecko ukraść…
 
DZIECKO
         
 
 
S.L.:
J.M.:
I to była taka wiosna wczesna czy jeszcze śnieg?
Nie, nie śnieg, nie… I tak stoje i patrze, se mysle no to już porobione, no teroz chyba będzie paka za to albo co. A dalej były takie, woda, błoto, liście mokre tak jakby żaba coś piszczy nie…, zleciołem, patrze… jest gołe w tym…, w tych liściach w błocie (śmiech)… Żywe, skulało się w to, pieczyło się, co tu zrobić.. szybko ogień rozpalom, przecież tam strumień jest i zimno woda… przyniosłem wode, obmyłem no zimną wodą bo wtedy nie miałem nic takiego pod reką, poobcierałem przy ogniu, zapakowałem… żyje, nic nie jest, zapakowałem, przyniósłem i nic się nie odzywom, a tak wzioł dziesięć dni i patrze co to będzie z tego… dziesieć dni utrwało… jo mówie… nic mu nie jest? jej, a to była dziewczynka, zdrowo a nic, a późni jeszcze ze dwa tygodnie, tak przez trzy miesiące się pytołem nie? Czy tego… nic, nic, a o co chodzi?… Jak żem powiedział jak było to rany boskie… Nie roz to prawdy najlepiej nie powiedzieć… to ja piernicze, co było… Późni to nie dała mi nigdzie tam żebym, już mi nie wierzyła, nie… ale tak miała ze trzy lata, to my poszli na Stawy Regulskie i był marzec, mówie chodź to ci żaby, ile żab to ci pokoże, no to tam też takie skarpy, a ona to za mną… ino mi się cos o plecy się oparło, mik z boku, buch do wody, do stawu, jeszcze gdzieniegdzie lód był… no i miała ze trzy lata wtedy… wyciągnąłem mokre i tyż ogień, porozbierałem, osuszyłem…
 
 
S.L.:
J.M.:
Czyli zahartowana niesamowicie?
I nic im ten, nie było. Po wode musiały do strumienia chodzić, po wszystko, patyki zbierać, mają zdjęcia, pamiątki…
 
 
S.L.:
J.M.:
No ale czy zostało im coś… taki pociąg do natury?
Nie, nie, nie… nieraz mówie chodźmy na stare ścieżki, o…, było to, nie, nie, nie. Teroz już się świat zmienił, wartości nie ma, ta głupota ludziom wmawiana, w tą głupote wierzą, na zewnątrz chciwość, zachłanność pieniądza. Pieniądz to teraz potrzebny żeby mieć przetrwać a nie na kupke żebym sie przyglądoł, a może o suchym chlebie… czy nigdzie nie był, nic nie widział... Tyle ma mi styknąć od do, obliczyć sobie a reszta to… Na drugi świat wezmą? A naskładom miliony to się będą bić wszyscy.
 
 
S.L.:
J.M.:
Ale tu milionów uczciwie nie naskładasz, uczciwie nie można milionów zarobić?
Nie, no niektórzy to naskładali a późni to albo go poderżneli swoi, albo go otruli, żeby to zdobyć.
 
 
S.L.:
J.M.:
Piniądze zawsze były źródłem zła, najgorszego… ludzi deprawują…
Tak, za pieniądze świat się modli, za pieniądze świat się podli. Miłość mosz za pieniądze, ni mosz piniedzy to nawet… bez zasad…Te rzeczy mają być albo nie… a nie za pieniądze… nigdy nikomu grosza bym nie doł.