![]() |
"Z biegiem lat, z biegiem dni..." z Kazimierą Makuch rozmawiała Bożena Bieda (B.B.) |
![]() ![]() ![]() |
|||
![]() Kazimiera Makuch (K.M.), emerytowana nauczycielka Szkoły Podstawowej w Babicach. Mieszka w Płazie. |
|||||
B.B.: K.M.: |
Jak długo mieszkasz w Płazie? W Płazie zamieszkałam od 1965 roku, po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w Raciborzu. Przyjechałam i zamieszkałam w domu, który zakupili rodzice, bo chcieli wrócić do swoich korzeni. Mama mieszkała w przysiółku Płazy - Simota, natomiast ojciec mieszkał w przysiółku Kwaczały - Kamionka. |
SZKOŁA | |||
B.B.: K.M.: |
A w jaki sposób dowiedzieli się, że ten dom był na sprzedaż? Wujek Domagała powiedział rodzicom, że dyrektor Wapiennika chce sprzedać dom i tak go kupili. Od II wojny mieszkali na Śląsku, najpierw w Jaworznie, a potem w Rydułtowach. Ojciec pracował jako kolejarz, mama był gospodynią domową. Więc kiedy zbliżał się okres emerytury postanowili wrócić w miejsca, gdzie się wychowali, kupili dom. |
||||
B.B.: K.M.: |
Ale Ty, zanim zamieszkałaś w Płazie na stałe, przyjeżdżałaś do dziadków na wakacje. Jak wtedy wyglądała Płaza? Na pewno inaczej niż dziś. Przede wszystkim nie było komunikacji takiej, jak teraz. Przyjeżdżaliśmy pociągiem do Trzebini, stamtąd pieszo szliśmy na Kamionkę. |
||||
B.B.: K.M.: |
Którędy? Przez Piłę Kościelecką i Bolęcin do Płazy, a potem już na Kamionkę. |
||||
B.B.: K.M.: |
Ale wróćmy do tego czasu, kiedy w Płazie zamieszkałaś. Jak było wtedy? Kiedy tu przyjechałam po ukończeniu szkoły, studium nauczycielskiego, rozpoczęłam pracę w Babicach. Były to dwie miejscowości, Płaza, wieś cicha, spokojna, zielona, natomiast Babice różniły się od Płazy tym, że była to miejscowość atrakcyjna, często odwiedzana przez turystów. Wiązało się to z zamkiem biskupów z XIV wieku. Często wychodziłam z uczniami na zamek, wychodziliśmy z uczniami na wieżę i oglądaliśmy krajobraz. Podziwiałam też Płazę. Można było zobaczyć Zakłady Chemiczne Alwernia, widać było Oświęcim, no i oczywiście zielone, żółte pola, nawet na zbożach można było zauważyć czerwone maki, niebieskie chabry, którego teraz, tego pięknego widoku niestety już nie ma. |
PRACA | |||
B.B.: K.M.: |
Jakie zapachy, kolory kojarzą Ci się z dawną Płazą? Więc jak przyjeżdżałam do dziadków ze Śląska, kiedy szłam do ich domu, widziałam na polach, już po żniwach, zasiane łubiny jako nawóz zielony. Łubin zakwitał wtedy na żółto i oczywiście dookoła pachniało. Zrywałam wtedy bukiet łubinów i zanosiłam sobie do dziadków. To mi się właśnie zawsze kojarzyło ze wsią. Po drodze, idąc do dziadków, co było jeszcze ciekawe. Ciekawa była kapliczka wystawiona przez bogatego wójta, już nie pamiętam, jak się nazywał. Ludzie przychodzili pod kapliczkę, ustawiali kwiaty, oczywiście śpiewali pieśni. Babcia mówiła, że w maju odbywały się majówki. Ludzie nie szli do kościoła, bo było daleko do Babic czy Płazy, może gdzieś cztery kilometry, tylko podchodzili pod kapliczkę no i tam odśpiewywali, odmawiali litanię do Matki Boskiej. Nie szli również do kościoła dlatego, bo ciężko pracowali, nie mieli siły, by do Kocioła dotrzeć, tylko przychodzili pod kapliczkę i, wtedy śpiewając pieśni do Matki Bożej, częściowo odpoczywali. Siadali wokół kapliczki na trawie i śpiewali. |
ZAPACHY | |||
B.B.: K.M.: |
Czy są jacyś ludzie, konkretne osoby, które z tamtych czasów zapamiętałaś? Ludzie, których zapamiętałam i z którymi czasem rozmawiałam, opowiadali mi różne historie, już dzisiaj ich nie ma., to byli ludzie starsi, zapomniałam też ich nazwiska. |
||||
B.B.: K.M.: |
Nikogo nie pamiętasz? Bardzo lubiłam słuchać opowiadań pani Kędziorowej z Kamionki, równocześnie pani Aniela Szala…., ale nie pamiętam, to było dawno, dziadkowie pomarli i już się tam nie jeździło. |
||||
B.B.: K.M.: |
A z Płazy nikogo nie pamiętasz? Z Płazy zapamiętałam Panie z Koła Gospodyń Wiejskich, to koło zrzeszało bardzo dużo gospodyń, bo dawniej Koło Gospodyń to pełniło taką rolę jakby uświadamiania niektórych gospodyń, pań. Można powiedzieć, że się panie na tych spotkaniach uczyły, uczyły się szyć, gotować, piec, uczyły się różnych porad gospodarczych, bo przewodnicząca sprowadzała właśnie takie panie, które uczyły, uświadamiały, przekazywały jakieś rady, porady itd. Wiele pań nauczyło się szyć i zostały krawcowymi w Płazie. |
||||
B.B.: K.M.: |
Do tego koła należała babcia Makuchowa. Właśnie, jak poznałam Koło Gospodyń Wiejskich w Płazie? Koło gospodyń poznałam poprzez moją teściową, Zofię Makuch, która właśnie wzięła mnie jednego razu, żebym przyjrzała się, co tam właśnie na tych spotkaniach panie robią. Więc podobało mi się, że na tych spotkaniach można się było nauczyć gotować, bo ja po szkole, niestety, nie umiałam niczego. Byłam jedynaczką, więc wszystkie prace robiła za mnie mama. Dopiero tu w tym kole, kiedy zaczęłam uczęszczać na spotkania, nauczyłam się gotować. Natomiast jeśli chodzi o szycie, to mnie nie pociągało. |
||||
B.B.: K.M.: |
A dziadek organista? A dziadek, teść był drugą po księdzu proboszczu ważną osobą w Płazie. Ludzie go lubili, bo bardzo ładnie śpiewał, niektórzy mówili nawet, że, gdy Makuch odejdzie, drugiego takiego organisty Płaza mieć nie będzie. Zresztą on sam do Płazy bardzo się przyzwyczaił i kiedy się stąd wyprowadził, bardzo tęsknił za Płazą. |
||||
B.B.: K.M.: |
No właśnie, pamiętam, jak mówił, że starych drzew się nie przesadza. Ale wróćmy do tego, jak zmieniła się Płaza na przestrzeni lat? Dawniej była jedna główna asfaltowa ulica, reszta to drogi polne. We wsi były dwa, no, może trzy samochody. Reszta to furmanki, którymi ludzie jeździli. |
DROGA | |||
B.B.: K.M.: |
Jak to było z tym karawanem? Którym karawanem? Aaa…Jak mówiłam, samochodów było bardzo mało, więc jak kiedyś zaspałam, nie zdążyłam na autobus, a do szkoły trzeba się było jakoś dostać. Stałam więc na przystanku, czekałam, a tu jedzie karawan. Nie zastanawiałam się ani sekundy, wyciągnęłam rękę i pomachałam. Karawan się zatrzymał, wsiadłam i tak dojechałam okazją - karawanem. Pan kierowca był bardzo zdziwiony, że zatrzymałam karawan, jechał bardzo szybko, trzydzieści kilometrów na godzinę, spóźniłam się, ale dojechałam. No i miałam o czym opowiadać koleżankom. |
||||
B.B.: K.M.: |
A Płaza dzisiaj? Dzisiaj Płaza to prawie miasto, nie przypomina już tej dawnej spokojnej wsi. |
||||
B.B.: K.M.: |
Pamiętasz sklep po schodkach? Jak zaczęłam mieszkać w Płazie chodziłam do tego sklepu, znajdował się na piętrze domu pani Grelakowej, czyli tam gdzie dzisiaj jest sklep-kwiaciarnia, naprzeciwko domu pani Biskupowej. Był to sklep spożywczy, ale można tu było kupić wszystko, tzw. szwarc, mydło i powidło. Można tu było kupić artykuły chemiczne, a nawet i gwoździe. Aaa, jeszcze zapomniałam. Ja tu w wakacje, bo mieszkałam na |Śląsku, a wakacje spędzałam na Kamionce u dziadków i przychodziłam do sklepu do Płazy. W rynku był sklep prowadzony przez pana Franciszka Kozuba, gdzie w tej chwili mi się kojarzy, że można było kupić cukierki z takiego szklanego słoja, były to landrynki. Były bardzo, bardzo dobre. Równocześnie przychodziłam tu z Kamionki do Płazy po oranżadę, ale oranżadę w proszku. Kupowałam sobie cztery, pięć takich paczuszek, no i wracałam sobie spokojnie na Kamionkę do dziadków. Na Kamionce u dziadków pasałam z babką kozę. Babcia mi opowiadała różne historie, jak była na robotach w Niemczech jak się dorabiała, że zarobiła z dziadkiem dużo, dużo pieniędzy, że gdyby wrócili z tymi pieniędzmi do domu, do Polski, to mogliby sobie kupić taką małą Kamionkę. Ale kiedy przekraczali granicę, pieniądze straciły wartość a za te zarobione przez trzy lata pieniądze kupili tylko worek soli i dwa bochenki chleba. Tam w Niemczech urodził się mój tato i tu jako dwulatek wrócił z dziadkami do Polski. |
SKLEPY | |||
B.B.: K.M.: |
Jak Ci się mieszka w Płazie? W Płazie mieszka mi się bardzo dobrze Nie wyprowadziłabym się stąd i nie zmieniłabym miejsca zamieszkania. Jeszcze chciałabym nadmienić, mieszkaliśmy na Śląsku, na dworcu, gdzie było głośno, gdzie zapowiadali odjazdy, przyjazdy pociągów przez głośniki, natomiast jak tu przyjechałam, do tego domu, który kupili rodzice, było tu tak spokojnie, że ta cisza po prostu mnie denerwowała, po prostu nie mogłam zasnąć. Słychać było tylko śpiew pasikoników i rechot żab. No, oczywiście na zewnątrz było ciemniuteńko, świeciły tylko gwiazdy. Cieszyłam się, kiedy był księżyc. Natomiast na Śląsku oprócz głośników, które zapowiadały przyjazd i odjazd pociągów cały dworzec był oświetlony i przed budynkiem na peronie. Ale przyzwyczaiłam się szybko i polubiłam Płazę. |
||||
B.B.: | Ja też, bo mieszkam tu już od 1977 i moje uczucia do Płazy są takie jak Twoje. |
||||
![]() |
![]() ![]() ![]() |
![]() |