Lemoriada, czyli myśli gwiazdowe…
W poprzednim felietonie zdradziłam Państwu, że oczekujemy w mojej macierzystej bibliotece całą grupą klubowiczów DKK – Dyskusyjnego Klubu Książki na literacki cud narodzin. A ponieważ jeszcze się nie urodziło (co nastąpi terminowo jeszcze w styczniu), to do tematu powrócę, gdy tymczasem rzecz będzie o Lemie. Mamy oto bowiem Rok Stanisława Lema i chociaż dopiero we wrześniu przypada 100. rocznica urodzin tego najwybitniejszego przedstawiciela polskiej fantastyki i jednego z najpoczytniejszych pisarzy science-fiction, myślę, że warto już na początku roku skreślić słów kilka. Jego powieści i opowiadania, zaliczane są do kanonu literatury światowej. „Solaris”, „Cyberiada”, „Filozofia przypadku”, „Dzienniki gwiazdowe” czy „Bajki robotów” – nieustannie inspirują twórców sztuk wszelakich, a motywy z twórczości Lema zadomowiły się na stałe w kulturze masowej.
Stare cyganki mawiają – karta prawdę Ci powie… a sami często swojej przyszłości szukamy w gwiazdach. Gdy zastanawiamy się tak globalnie nad przyszłością, to wydaje się nam, że pewne rzeczy są wieczne. Na przykład Ziemia czy też nasza najbliższa gwiazda – Słońce. Tymczasem każdy z tych obiektów ma skończony czas życia. Jaka przyszłość czeka naszą planetę, naszą gwiazdę i naszą Galaktykę? To pytanie które świadomych ludzi nurtuje obecnie coraz częściej, a stawiał je już przecież w swojej twórczości kilkadziesiąt lat temu Stanisław Lem.
I tak oto był kiedyś Ptolemeusz (II w. n. e.) i jego geocentryczny układ świata, poparty nawet autorytetem kościoła , bez większych zmian przetrwał do czasów naszego wielkiego astronoma Mikołaja Kopernika. Po nim kolejni, min. Kepler, Galileo, Newton i nawet Einstein, którego olbrzymią zasługą jest wkład jaki wniósł w dziedzinie astrofizyki i mechaniki nieba. Na takich oto podwalinach – czas a może los , a może właśnie gwiazdy… podarowały światu Stanisława Lema – filozofa, pisarza, futurologa, eseistę, satyryka i wizjonera. Czyż to nie On wiele lat temu toczył rozważania nad kondycją współczesnego człowieka, skutkami postępu technicznego i cywilizacyjnego? Czyż to nie On w swoich opowieściach nie przestrzegał przed negatywnymi skutkami technicznego rozwoju cywilizacji? … i cokolwiek by nie mówić, pewne jest, że swoimi utworami definiowanie miejsce ludzkości we wszechświecie i prognozował jej los…
Nie jestem specjalistką od science-fictiona i twórczości Lema nie znam dokładnie, dlatego chciałabym się skupić oto na kilku moich osobistych, lekko gwiazdowych przemyśleniach, które przybliżą… no właśnie dla jednych wielkiego dla innych nie tak do końca pisarza. I tak oto w różnych źródłach i materiałach zarzucano mu, że czytelnika rozczarowuje. Owszem mógł rozczarowywać, ale jak mawiają specjaliści – wtedy, kiedy zaczęło się Go czytać np. od którejś gorszej Jego książki (a i takie wg krytyków miał), i jak czytelnik szukał w treści oszałamiających i niewiarygodnych przygód lub wiedzy naukowej zgodnej z najnowszym stanem badań. Nie o to chyba chodziło Lemowi… On chciał pokazać ciekawe światy, z historiami w nieco refleksyjnym stylu, które pozostać miały nam w głowach i postawić pytanie – co by było gdyby… a dla tych bardziej wtajemniczonych – pozostawiał naukowe żarciki, które tylko oni potrafili lub potrafią dziś odczytać.
A więc czy Stanisław Lem „wielkim pisarzem był”? Dla mnie jest jedyny w swoim rodzaju, mimo iż rzadko czytuje ten rodzaj literatury. Ale też różnie do jego wielkości się podchodzi.
Znawcy podają, że po pierwsze jeśli czytelnik mówi: Nie lubię Lema, to powód nr 1 wynikać może z niewłaściwego przez lata doboru tekstów Lema w kanonie lektur szkolnych – dlatego też zmuszeni do lektury Lema uczniowie mogli zrazić się i do samego pisarza, i do fantastyki jako takiej. O ile pamiętam serwowano nam wtedy „ Bajki robotów” – mnie osobiście się podobały.
Po drugie „czepianie się Lema” wynika często z argumentu, że pisarz po macoszemu traktował w swych książkach pewne tematy, np. wątek duchowy, a pomijanie wątków religijnych to, pominięcie części ludzkich doświadczeń. No cóż mam na to powiedzieć – dla mnie to nie problem. Jestem po stronie tych, dla których główna wartość twórczości Lema to zdecydowanie wiara w naukę i oczywiście Jego język, który tworzył niewyobrażalną poetykę tej literatury science fiction. Nikt przed nim nie dokonał równie misternego połączenia tematyki futurologicznej z baśnią i powiastką filozoficzną, gdzie w miejsce biologicznego rozrodu wkracza kreatywna inżynieria.
Przeczytałam również kiedyś, że w twórczości Lema mało jest uczucia i daje się zauważyć niedobór postaci kobiecych. Na co, ktoś słusznie zauważył, że nic by to nie dało, gdyby było odwrotnie, a to ze względu na filozofię, której w swoich książkach hołdował Lem, który był pesymistą i mizantropem w starym, oświeceniowym stylu, a o człowieku miał generalnie bardzo złe zdanie – myślał o nim jako o małpie, która dostaje coraz większą brzytwę i robi przy jej pomocy coraz większe szkody. Czyż nie sposób się tutaj nie zgodzić z tą opinią… a jednak… dawało i daje do myślenia.
Musimy mieć na uwadze jeszcze czasy w których Lem tworzył – okres PRL-u, kiedy ludzie łaknęli pewnej przygody, czegoś innego, czegoś extra – wtedy dla nich te opowieści takie były i tak były czytane. Dzisiaj zdecydowanie inaczej czyta się Lema (i jest to zdecydowanie elitarna grupa czytelnicza) – zwraca się uwagę nie na rozrywkę ale na refleksję. Porównując obecnie literaturę lemowską do (poza wyjątkami) wszechobecnej „fantastycznej” breji, możemy bez obaw stwierdzić – Lem to literatura oryginalna.
Czy był wizjonerem i prorokiem? Po części tak. Przeczytałam kilka wartościowych artykułów na stronach miłośników fantastyki. Spodobało mi się takie oto ujęcie tego tematu. Co za tym proroctwem przemawia? Owszem można mieć takie wrażenie, że Lem przewidywał pewne zjawiska: wszechmocniki (sztuczne inteligencje), fantomatyka (wirtualna rzeczywistość), nekrosfera (nanotechnologia). Czy to proroctwo, bardziej chyba intuicja. I tutaj nie powinniśmy już mieć wątpliwości, że co by o Lemie nie powiedzieć krytycznego, z pewnością był on twórcą opisującym oryginalne i spójne światy, które kolejne pokolenia mogą odczytywać na nowe sposoby. W tej literaturze jest i długo jeszcze będzie kosmiczny wręcz potencjał.
Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza nr 2/2021.
Olga Nowicka