A łatwo się Pani żyje?
Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony… jak pisać to uczyć się od Mistrzyni… A Ona była i jest nadal dla mnie najlepsza. Poezję przenosiła do codziennego życia, zwykłych ludzi — do poezji. Małe rzeczy były dla Niej wielkie, bogactwo tego świata nieważne – przeczytałam kiedyś o Niej – cała prawda. I już wiecie, że rzecz będzie o poetessie polskiej piosenki – Agnieszce Osieckiej. Mówiła: U mnie ogromnie blisko od serca do papieru. Kiedy zaczęłam pisać wiersze i piosenki, nie byłam w stanie stworzyć czegoś w rodzaju fikcji czy półfikcji. Każdy z tych tekstów był leciutko tylko zaszyfrowanym listem czy zwierzeniem. „Czuły” odbiorca jej tekstów z miejsca to czuje i ma odwrotnie : z papieru do serca. Nieważne czy to mężczyzna czy kobieta – liczy się bowiem wrażliwość. Marzec – niczym urodzaj…chronologicznie… 3. mamy Międzynarodowy Dzień Pisarzy, 7. mija 25 lat od śmierci tekściarki, 8. świętujemy Dzień Kobiet, 21. Światowy Dzień Poezji, a 27. Międzynarodowy Dzień Teatru. A Osiecka rzecz jasna i pisarką, i poetką była, z teatrem związana od zawsze i co oczywiste – kobieta. I na tym wątku ostatnim najbardziej skupić bym się chciała.
Kiedyś wymyśliła tytuł koncertu „Kobiety mojego życia” i sama go poprowadziła (1993). Wystąpiły ulubione jej wykonawczynie, jej własnych utworów. Dlaczego kobiety? Bo każda jej piosenka miała kobiecą duszę. Wykonawczynie to również ikony i „rasowe kobiety” o jakże odmiennych kreacjach scenicznych: filuterna Kalina Jędrusik – „Mój pierwszy bal”, nostalgiczna Łucja Prus – „W żółtych płomieniach liści”, aktorska Barbara Dziekan – „Ulica Japońskiej Wiśni”, dramatyczna Maryla Rodowicz – „Niech żyje bal”, klimatyczna Anna Szałapak – „Oczy tej małej”, silna Krystyna Janda – „Na zakręcie”, eteryczna Magda Umer – „Koncert jesienny na dwa świerszcze i wiatr w kominie”… i tak można by wymieniać długo, ale wspomnę jeszcze liryczną Edytę Geppert – „Nie żałuję”, „Zamiast” – a te dwie ostatnie piosenki – moje ukochane! – są ze mną w mojej przestrzeni życiowej i każdego dnia bardziej je rozumiem…
Jest w twórczości Osieckiej jedna fascynująca rzecz, która pasuje jak ulał i do lat ubiegłych i dzisiaj – Życie przez duże Ż! Bez względu na to czy pisała o miłości, smutku, radości, przyjaźni, wzlotach, upadkach…. – wszystko prawdziwie, tak, że mogło lub może wydarzyć się każdemu z nas – ludziom codziennym – przeciętnym i tym nieprzeciętnym, kochanym i niekochanym, odważnym i strachliwym, radosnym i smutnym… etc. Jej talent wyzwalał nieprzeciętną lekkość słowa – zawsze w punkt. Utwory wyrastały jak grzyby po deszczu z bardzo osobistych przeżyć i doznań.
Do tego zawsze wyczuwa się w jej tekstach, jak to kiedyś pięknie ktoś nazwał, tzw. czułość kobiecych serc. Żyła poezją a nie sprawami dnia powszedniego, ale tę zwykłą codzienność opisywała jak nikt inny. Był czas kiedy zgłębiałam jej teksty i wszystko co Osieckiej dotyczyło – podziwiałam ją i fascynowała mnie jej skomplikowana, szalona osobowość. Z biegiem lat – będąc już dojrzałą kobietą – zrozumiałam, że tak naprawdę, Osiecka czuła się w głębi duszy samotna, choć miała całe rzesze wielbicieli, znajomych, przyjaciół. Siła, która kazała jej pędzić do przodu była z jednej strony destrukcyjna, z drugiej – dzięki niej żyła tak jak chciała. Podziwiam ją za niesamowitą wnikliwość w ludzką duszę, głównie kobiecą. Kiedyś w programie telewizyjnym „Naprawdę jaka jesteś…” w rozmowie z Beatą Tyszkiewicz, pokazała zawartość swojej torebki (a podobno kobietę najłatwiej po niej rozszyfrować) i na wstępie powiedziała, że jej torebka to taka „baba w babie”… wyciągnęła cztery mniejsze, ważne dla niej, z których korzystała na co dzień. W jakiś sposób ta „torebkowa baba w babie” oddawała jej charakter…mnogość, różnorodność – cały jej świat. Opowiadała, że kiedy pisze o sobie to pisze też o innych kobietach, które nawet nie wiedzą, że mogą być tak szalone jak ona. Osiecka na pewno nie żałowała swojej złożoności, a jej „szaleństwo” było siłą napędową w jej twórczości.
Kochali się w Niej najwięksi tego kraju. Chociaż „kochali” to może za dużo powiedziane – przeżywali z nią fascynujące epizody. To ona była wiecznie zakochana, zwykle nieszczęśliwie – opowiada Krystyna Janda w książce „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”. Mężczyźni uwielbiali przebywać w jej towarzystwie, do pewnego czasu… później już było gorzej – bali się jej inteligencji.
Wolny duch, kobieta wrażliwa, uczuciowa, niezdefiniowana i nieodgadniona. Dla niej bazą do funkcjonowania zdecydowanie była miłość i jej szukała przez całe życie. Żyła w podróży zarówno fizycznej, jak i mentalnej, w kilku światach jednocześnie, nie znosiła rutyny i odgrywania życiowych schematów. Niczego nie żałowała… szukała „nowego”…Cała jej życiowa pasja była zawarta w jej tekstach i one pozostały ponadczasowe.
Czy pani tak to wszystko pisze z życia? – Z życia – A łatwo się pani pisze? – Łatwo – A łatwo się pani żyje? – na to pytanie odpowiedź już nie pada. (utwór: Spotkanie autorskie)
P.S. Pamiętajmy o Osieckiej!
Fot. Andrzej Świetlik, https://zwierciadlo.pl/kultura/367492,1,agnieszka-osiecka–piszac-o-sobie-pisala-o-kazdym-z-nas.read#lg=1&slide=2
Felieton publikowany w Poradniku Bibliotekarza nr 3/2023
Olga Nowicka